Po dłuższej przerwie Projekt Kosz powędrował na Podkarpacie, a konkretnie do Krosna. O swoich początkach z koszykówką, lataniem na obręczami rywali, wspomnieniami z Poznania oraz celach na ten sezon porozmawialiśmy ze skrzydłowym Miasta Szkła Krosno, Szymonem Sobiechem. Rozmowę z tym zawodnikiem przeprowadzał nasz redakcyjny kolega – Nikodem Borek. Zapraszamy do lektury.
Nikodem Borek – redaktor Projektu Kosz: Jak zaczęła się twoja przygoda z koszykówką?
Szymon Sobiech: Moja przygoda z koszykówką zaczęła się w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Reprezentowałem wtedy barwy UKS Jedynka Kościan. Myślę, że duży wpływ na moją decyzję miały dwie osoby; moja mama „emerytowana” koszykarka, która w przeszłości reprezentowała barwy Olimpii Poznań i mój starszy brat, który od zawsze mi imponował i był dla mnie wzorem do naśladowania.
N.B.: Jak mija Ci obecny sezon na parkietach 1 Ligi?
S.S: Każdy mecz to dla mnie nowe doświadczenie i bardzo z tego faktu się cieszę. Chłopacy w szatni pomagają mi w wielu aspektach, czuję z ich strony ogromne wsparcie za co im dziękuję. Mimo słabego początku w naszym wykonaniu staram się szukać plusów. Wierzę w naszą drużynę i wiem, że nie pokazaliśmy jeszcze naszego potencjału i ogromu naszych możliwości.
N.B.: Jakie największe różnice między 1 a 2 Ligą zauważyłeś?
S.S: W pierwszej lidze margines błędu jest zdecydowanie mniejszy niż w drugiej. Nie ma miejsca na jakikolwiek nawet chwilowy brak skupienia, ponieważ przeciwnicy wykorzystują każdy najmniejszy błąd. Fizyczność jest również zdecydowanie większa na tym poziomie rozgrywkowym.
N.B.: Kto jest twoim koszykarskim wzorcem?
S.S: Nie mam jednego koszykarskiego wzorca, ale od zawsze imponowali mi Stephen Curry i Facundo Campazzo. Ten drugi w dużej mierze dzięki trenerowi Szurkowi, a zwłaszcza jego popisowemu under hand lay up.
N.B.: Czy po ostatnim sezonie w zespole z Poznania poczułeś, że to jest ten moment w którym musisz zrobić krok naprzód w swojej karierze?
S.S: Przeprowadziłem wiele rozmów z trenerami, agentem, rodziną i uznałem, że jest to dla mnie odpowiedni moment. Nie żałuję tej decyzji. Krok w przód był kluczowy w tamtym momencie.
N.B.: Dlaczego zdecydowałeś się akurat na ofertę z Krosna? Co odegrało szczególną rolę?
S.S: Szczególną rolę odegrał trener Soja. Przeprowadziliśmy kilka rozmów i uznałem, że sposób i wizja gry bardzo oraz rola w zespole jaką mam pełnić mi odpowiadają dlatego warto mu zaufać.
N.B.: Nie sposób nie zauważyć na spotkaniach, że lubisz latać nad obręczami. Czy sprawia Ci to wielką ,,frajdę” ?
S.S: Sprawia mi to ogromną radość. Oglądając swoje mecze widzę, że podobną satysfakcję mają kibice oraz chłopacy na ławce. Myślę, że takie akcje budują i podnoszą drużynę.
N.B.: Najlepszy zawodnik z jakim grałeś do tej pory?
S.S: Zdecydowanie Darek Oczkowicz! Skarbnica wiedzy połączona z ogromnym doświadczeniem. Uwielbiam podglądać go na treningach i imponuje mi fakt, że wiek w jego przypadku nie odgrywa roli (niczym wino). Jest wspaniałym człowiekiem, a siedzenie obok niego w szatni jest dla mnie sporym wyróżnieniem.
N.B.: Z kim z obecnej drużyny (Miasto Szkła Krosno) masz najlepszy kontakt? Czy raczej z każdym masz podobne relacje?
S.S: Uważam, że mam dobry kontakt ze wszystkimi. Najwięcej czasu spędzam jednak z Sebastianem Rompą, mieszkamy razem i dzielimy się swoimi pasjami.
N.B.: Na jaki aspekt koszykarski trener Soja kładzie największy nacisk w trwających rozgrywkach?
S.S: Najważniejsza jest mocna i twarda obrona. Nieustanny nacisk na całym boisku i walka do samego końca. Trener obdarza nas ogromnym zaufaniem w ataku, przez co każdy czuje się bardzo ważny.
N.B.: Czy emocje związane z debiutem na pierwszoligowych boiskach jako koszykarz Miasta Szkła Krosno już opadły?
S.S: Jeszcze nie. Każde wejście na parkiet sprawia mi ogromną satysfakcję, a reprezentowanie barw Krosna wiąże się dla mnie ze sporą dawką pozytywnych emocji.
N.B.: Oprócz grania w młodzieżowych rozgrywkach powoli wchodziłeś do seniorskiego basketu, grając w drugoligowym Poznaniu. Czy w tamtym momencie wiedziałeś, że jako młody zawodnik wkraczasz na wyższy poziom ligi?
S.S: Przeskok z koszykówki młodzieżowej do seniorskiej jest bardzo zauważalny. Cieszę się, że to właśnie w Poznaniu mogłem zbierać pierwsze szlify „dorosłego” basketu.
N.B.: Jak wspominasz swój okres gry w zespole Biofarm Basket Poznań?
S.S: Gdy pomyślę o Poznaniu wracają same dobre wspomnienia. Poznałem tam świetnych graczy i znakomitych trenerów. Poznań ukształtował mnie jako człowieka i nauczył jak żyć poza domem. Wiele zawdzięczam trenerowi Sikorskiemu, który postawił na mnie i dał mi poczuć, że jestem ważnym elementem jego układanki. Bywały też gorsze momenty, z których wyciągnąłem wiele wartościowych lekcji. Polecam to miejsce wszystkim młodszym adeptom koszykówki, którzy nie boją się ciężkich treningów i chcą rozwinąć swoje umiejętności.
N.B.: Jak podoba Ci się Krosno? Bo jednak nie ma co ukrywać jest to sporo mniejsze miasto niż Poznań.
S.S: Krosno to bardzo urokliwe miasto. Jest tutaj wszystko czego potrzebuję. Pochodzę z Kościana, więc realia małego miasteczka nie były mi obce.
N.B.: W jakim wieku zacząłeś stawiać pierwsze kroki w koszykówce?
S.S: Myślę, że pierwsze kroki zacząłem stawiać w wieku czterech lat, a na pierwszy trening poszedłem wraz z naborem do mojego rocznika, miałem wtedy dziewięć lat.
N.B.: Początek sezonu rozczarował zapewne was – zawodników jak i kibiców zespołu z Krosna. Jakie cele wraz z drużyną stawiacie sobie w tym sezonie?
S.S: Chcemy wymazać z naszej i kibiców pamięci początek sezonu. Tak jak wspomniałem wyżej mamy jeszcze dużo do pokazania i jestem przekonany, że summa summarum sezon zakończymy w miejscu, które sobie założyliśmy. Najważniejsze jest teraz aby wrócić na właściwe tory.
N.B.: Jakie to uczucie wystąpić w kadrze narodowej z orzełkiem na piersi?
S.S: Ciężko opisać to uczucie w kilku słowach, ale myślę, że duma to idealne określenie. Kocham Polskę i jestem szczęśliwy, że urodziłem się właśnie tutaj. Zawsze będzie to dla mnie ogromne wyróżnienie i zrobię wszystko żeby w swojej karierze jak najczęściej zakładać biało czerwone barwy.
N.B.: To że doping kibiców potrafi ponieść każdą drużynę do zwycięstw to oczywiście wiadomo. A czy tobie również kibice dodają dodatkowej siły tym bardziej w ciężkich momentach?
S.S: Kibice i ich doping to nieodłączna część meczu. Uwielbiam grać na zapełnionych halach, a wsparcie z trybun w tych najgorszych momentach potrafi dodać skrzydeł i zapewnić przypływ energii. Z drugiej strony po sobie widzę, że dużego kopa dają mi również kibice przeciwników – lubię im utrzeć przysłowiowego nosa.
fot. Dariusz Błażejowski źródło: Miasto Szkła Krosno