W ubiegłym sezonie powrócił na zaplecze ekstraklasy, zakładając ponownie koszulkę GKS-u Tychy. W nadchodzącej kampanii zagra na Kociewiu, reprezentując barwy Decki Pelplin. O początkach kariery w warszawskich zespołach, złotym medalu Mistrzostw Polski U20 zdobytym w Krakowie, a także o nauce wyciągniętej z ekstraklasowej Astorii rozmawialiśmy z Patrykiem Kędlem, środkowym Decki Pelplin. Zapraszamy do lektury.
Kamil Wróbel (Projekt Kosz): Cześć Patryku. Dziękuje Ci za przyjęcie zaproszenia do kolejnego epizodu Wywiadowni. Na dobry początek opowiedz o swoich pierwszych dniach, które upłynęły Ci w Pelplinie.
Patryk Kędel (środkowy Decki Pelplin): Cześć! Pierwsze dni w Pelplinie spędziłem na poznawaniu miasteczka, kilku indywidualnych treningach i oczywiście przygotowywaniem się do okresu przygotowawczego.
Czy w wolnej chwili od przygotowań do ligowych zmagań udało Ci się coś zwiedzić na Kociewiu?
Szczerze powiem, że dużo „wolnych chwil” tak naprawdę nie było. Tak więc, póki co odwiedziłem Starogard Gdański oraz oczywiście sporo spacerowałem po Pelplinie.
Wróćmy na moment do ubiegłej kampanii, w której z tyszanami walczyłeś o wejście do półfinałowej fazy play-off z Kociewskimi Diabłami. Czego zabrakło w tej rywalizacji, aby wyjść zwycięsko z tej serii meczów?
Powtarzałem to już kilkukrotnie i moja opinia na ten temat się nie zmieniła. Przede wszystkim zabrakło nam chłodnej głowy i spokoju. Nie byliśmy mentalnie gotowi podjąć rękawice w serii ze Starogardem mimo jednego wygranego meczu u siebie.
12 punktów oraz blisko 25 minut spędzonych na parkiecie to przyzwoity wynik w Twoim wykonaniu. Czy jesteś zadowolony z tego rezultatu, pomimo że Trójkolorowi zajęli 5.miejsce na koniec sezonu?
Na pewno w ostatecznym rozrachunku wszyscy patrzą, które miejsce zajęła drużyna, w której grałeś. Pod względem indywidualnym cieszę się, że był to kolejny sezon, w którym poprawiłem swoje statystyki względem poprzedniego sezonu 1-ligowego. Na pewno radość byłaby większa gdybyśmy znaleźli się w TOP 4.
W którym momencie Twojego życia pojawiła się koszykówka?
Koszykówka tak naprawdę towarzyszyła mi od dzieciństwa. Zaczynało się od chodzenia na boisko, żeby porzucać do kosza już w wieku kilku lat. Wcześniej przecierałem się przez różne sporty, szukając tego czegoś dla siebie. W końcu w wieku 16 lat zacząłem traktować poważniej koszykówkę i dostałem szansę na naukę oraz trenowanie w Polonii Warszawa.
Jak wspominasz swoją grę dla Polonii, a także Legii Warszawa na początku swojej seniorskiej kariery?
Na pewno był to najbardziej intensywny okres mojego życia. Często kończyło się tak, że nie miałem nawet jednego wolnego dnia w ciągu tygodnia, przeplatając mecze treningami. W Polonii zacząłem uczyć się podstaw koszykarskich, których tak naprawdę nie miałem możliwości wcześniej poznać. W Legii Warszawa kontynuowałem naukę oraz łapałem pierwsze doświadczenie przy treningach z pierwszym zespołem, czy to w 1. Lidze czy potem w ekstraklasie.
Sezon 2018/2019 był dla Ciebie mocno intensywny. Prócz gry na zapleczu ekstraklasy zdobyłeś w międzyczasie złoty medal Mistrzostw Polski do lat 20. Czy z przyjemnością wracasz do tego sukcesu z finałowego turnieju w Krakowie?
Jest to przeżycie nie do opisania, tym bardziej dla chłopaka, który nigdy wcześniej nie zjawił się nawet w finałach Mistrzostw Polski. Atmosfera panująca wtedy na hali i doping krakowskich kibiców jak i kolegów z pierwszej drużyny był nie do opisania. Cieszę się, że mogłem coś takiego przeżyć i że będę miał o czym opowiadać w przyszłości.
Który z meczów podczas tych zmagań był dla Ciebie najtrudniejszy?
Wydaje mi się, że mecz półfinałowy ze Śląskiem Wrocław z całego turnieju był najbardziej wyrównany i tak naprawdę do samego końca ważyły się losy tego pojedynku.
Po zdobyciu wspomnianego złotego krążka zdążyłeś także na Mistrzostwach Europy do lat 20 w Tel Awiwie. Powiedz, jak zapamiętałeś tę chwilę, w której reprezentowałeś nasz kraj na arenie międzynarodowej?
Reprezentowanie kraju zawsze ciągnie za sobą dumę oraz odpowiedzialność. Dla mnie było to pierwsze zderzenie z europejską koszykówką jak i z reprezentowaniem barw narodowych. Możliwość zaśpiewania Mazurka Dąbrowskiego przed meczem jest czymś niezapomnianym.
Następne dwa lata spędziłeś w barwach GKS-u Tychy, a później trafiłeś na ekstraklasowe boiska, dołączając do bydgoskiej Astorii. Jak wspominasz kampanię spędzoną w Bydgoszczy?
Trzy słowa. Nauka, nauka i nauka. Szczerze mogę stwierdzić, że wiedza, którą posiadłem na podłożu taktycznym jak i stricte koszykarskim jest nieoceniona i sam nie wiem, ile lat w 1. Lidze zajęłoby mi pozyskanie takiej ilości wiedzy.
Jaką naukę wyciągnąłeś podczas pobytu w Bydgoszczy?
Od założeń taktycznych po same zachowania graczy, z którymi mogłem współpracować. Od każdego mogłem się wiele nauczyć i zyskać sporo doświadczenia.
Mówi się, że trzeba zrobić krok w tył, aby móc zrobić dwa do przodu. Czy powrót do tyskiej ekipy był dla Ciebie dobrym wyborem, aby wrócić do optymalnej dyspozycji?
Powrót do Tychów był też poparty tym, że współpraca ze sztabem szkoleniowym GKS-u zawsze układała się dobrze oraz wiedziałem na jaki profesjonalizm z ich strony mogę liczyć. Personalnie uważam, że była to dobra decyzja oraz że pomogłem zespołowi jak tylko mogłem.
Poza ligowymi zmaganiami od czasu do czasu występujesz także turniejach koszykówki 3 na 3. Czy łatwo Ci było łączyć grę w koszykówkę 5X5 z 3X3?
Łatwo, z jednego ważnego powodu. Na turnieje 3×3 jeżdżę po sezonie 5×5, tj. w trakcie przygotowań przedsezonowych. Sama gra sprawia mi wielką frajdę oraz jest to również bardzo dobry sposób na podtrzymanie formy koszykarskiej. Intensywność jest naprawdę ogromna, ale też podejmowanie decyzji w „niedoczasie” czyni koszykówkę 3×3 bardzo nieprzewidywalną.
W zbliżającym się sezonie będziesz reprezentował barwy Decki Pelplin. Powiedz mi jakie argumenty przekonały Cię, aby podpisać kontrakt na Kociewiu?
Pomysł na moją osobę ze strony trenera Dariusza Kaszowskiego. Wiem, że jeśli będę w stanie poprawić mankamenty towarzyszące mojej grze to mogę wejść na wyższy poziom koszykarski. Cieszę się, że tak doświadczony trener powierzył mi ważną rolę w zespole.
Na początku września Twoja ekipa zdobyła Puchar Prezydenta Miasta Starogardu Gdańskiego, ogrywając w finale Kociewskie Diabły. Czy presja podczas lokalnych derbów na Kociewiu dodatkowo Cię zmotywowała?
Tak samo jak w poprzednich play-offach kibice ze Starogardu dali o sobie znać. Ja jednak nie odczuwam takiej presji „derbów”, gdyż po prostu nie jestem stąd i jeszcze nie wgłębiłem się w tą rywalizację. Cieszy na pewno fakt, że koszykówka w Pelplinie się rozwija i ma mnóstwo kibiców. Dobrze jest mieć dla kogo grać!
Pelplinianie w ubiegłym sezonie wywalczyli pierwszy historyczny awans do decydujących rozgrywek. Czy uważasz, że Decka jest w stanie powtórzyć sukces z ubiegłej kampanii?
Jestem osobą ambitną i wierzę, że ciężką pracą i przygotowaniem, jesteśmy w stanie powtórzyć wynik z tamtego sezonu. Gdybym w to nie wierzył, zapewne nie występowałbym w barwach Decki.
Jakiego Patryka Kędla ujrzymy na pierwszoligowych parkietach?
Głodnego gry i chcącego wygrywać każdy kolejny mecz.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję również.
fot. Krystian Rychłowski (archiwum)
KW