Gościem dwudziestego szóstego odcinka Wywiadowni był Roman Janik, rzucający Decki Pelplin. W naszej dość krótkiej rozmowie opowiedział o tym jak odnalazł się w Pelplinie, o propozycjach gry za granicą oraz układa się współpraca ze szkoleniowcem pelplińskiego zespołu, Przemysławem Łuszczewskim. Zapraszam do lektury.
Kamil Wróbel: Cześć Romanie. Cieszę się, że przyjąłeś zaproszenie do kolejnego odcinka Wywiadowni. Jesteśmy już po sobotnich zmaganiach na parkietach Suzuki 1 Ligi. Zanim przejdę do omówienia Waszego meczu powiedz mi, jak odnalazłeś się w Pelplinie?
Roman Janik: Bardzo dobrze. Zostałem ciepło przyjęty. Wszyscy są bardzo pomocni. Poziom organizacji w klubie także mnie pozytywnie zaskoczył. Wszystko jest ogólnie na „in plus”. Jestem bardzo zadowolony.
Udało Ci się pozwiedzać atrakcje jakie są dostępne w tym mieście?
Wszyscy mi mówią o wspaniałej katedrze, ale nie za bardzo miałem kiedy zwiedzać. Raz udało mi się pojechać nad jeziorko, ale tak to raczej to co pozwiedzałem to okolice hali i siłowni.
W wywiadzie wideo opublikowanym na fanpage’u Decki Pelplin przyznałeś się, że lubisz pracować oraz, że „gdyby Zarząd się zgodził to bym spał tutaj na hali, robił półtora godzinne drzemki i tak bym se tu siedział”. Był przez taki moment, że na poważnie byś to zrobił?
Pół żartem, pół serio. Koszykówka to też moje hobby i często trening sam na sam z koszem tak naprawdę jest chwilą na refleksje, rozmowę z samym sobą czy też czystą zabawą.
Mógłbyś powiedzieć jak wyglądały Twoje kulisy transferu do Pelplina?
Nie wdrażając się w szczegóły, były obarczone gigantyczną ilością rozmów.
Jak układa Ci się współpraca ze szkoleniowcem pelplińskiej drużyny, Przemysławem Łuszczewskim?
Bardzo dobrze. Jest świetnym trenerem, ma gigantyczną wiedzę. Na plus jest także to, że jest byłym zawodnikiem. Jest też dobrym człowiekiem i łatwo się z nim rozmawia praktycznie o wszystkim. Nie czuje żadnego stresu. żeby podejść i przedstawić swoje pomysły czy koncepcje. Cieszę się, że będę z nim współpracował cały sezon.
Jak minęły przygotowania do rozpoczętego niedawno sezonu Suzuki 1 Ligi?
Intensywnie. Było sporo pracy i na pewno jeszcze więcej przed nami, ale nie można powiedzieć, że się obijaliśmy. Cała drużyna robi wszystko, żebyśmy każdego dnia byli co raz lepsi. Mam nadzieję, że będziemy zbierać te „owoce pracy” w postaci zwycięstw.
Jak wspomniałeś intensywnie przepracowaliście okres przygotowawczy. Przez dwa miesiące poza treningami graliście towarzyskie mecze. Parę razy udało mi się podejrzeć Wasze sparingi, gdzie fajnie się prezentowaliście. Po którym sparingu pojawiła się taktyka?
Już w pierwszym tygodniu mieliśmy przebłyski obrony, jakieś zasady obrony, tzw. defensive rules. Pierwsze zagrywki pojawiły się już pod koniec pierwszego tygodnia. Na pewno szybciej niż później.
W ubiegłym sezonie reprezentowałeś barwy Miasta Szkła Krosno. Nie było dyskomfortu, aby z Podkarpacia lecieć na drugi koniec Polski?
Ja jeszcze jestem na takim etapie, w którym zależy mi na tym, aby się rozwijać. Suma summarum uznałem, bo były rozmowy do samego końca, że Pelplin jest lepszym miejscem pod kątem mojego rozwoju – uczenia się nowych rzeczy, czy nowych ról. Nie zwracam uwagi na to czy jest to jakieś inne miejsce Polski. Na początku myślałem, żeby spróbować za granicą, więc w ogóle nie rozpatrywałem zmiany klubu na zasadzie czy będzie mi gdzieś bliżej czy łatwiej.
Mógłbyś zdradzić jakie zagraniczne ligi były na Twoim celowniku?
Bardzo dużo działa moja agencja Ballers, którą polecam każdemu. Oddaje chłopakom ogromny szacunek, bo szukali w wielu miejscach. Było wstępne zainteresowanie m.in. w Islandii, Austrii oraz w Niemczech (ProB). Natomiast sezon w Polsce rozpoczyna się stosunkowo wcześnie na tle Europy. Zagraniczne drużyny swoje poszukiwania zaczynają później. W takiej sytuacji, rozmowy i czekanie jest nadzwyczajnie w świecie bardzo ryzykowne. Jeżeli nie uda się znaleźć czegoś satysfakcjonującego to zawodnik budzi się przed faktem dokonanym i musi brać cokolwiek, co dostanie. Koniec końców zdecydowaliśmy, że oferta z Pelplina jest na tyle wartościowa, że nie warto na ten moment ryzykować. Na pewno w przyszłym sezonie też będę to rozpatrywał, nie ukrywam tego. Natomiast są to bardzo złożone kwestie, zarówno koszykarsko jak i życiowo, dlatego skupiam się na tym sezonie.
Wracając do wątku związanego z Pelplinem. W ostatniej publikacji na portalu polskikosz.pl włodarze klubu postawili Wam cel w postaci awansu do fazy play-off. Nie boisz się, że nad Waszym zespołem poprzeczka została zawieszona dość wysoko?
Nie uważam tak. Jest bardzo dużo dobrych drużyn w tej lidze, więc na pewno nie będzie to łatwe. Natomiast wydaje mi się, że wygórowanym celem byłoby gdyby ktoś powiedział, że będziemy walczyć o czwórkę. Nie lubię stawiać sobie celów, które bardziej świadczą i pysze niż pewności siebie. Ciężka praca mimo wszystko lubi ciszę. Trzeba sobie stawiać cele, które nie są zbyt łatwe do osiągnięcia i uważam, że próba dostania się do ósemki jest takim celem, który faktycznie nie jest łatwy, ale nie uważam żeby był on jakoś magicznie nieosiągalny.
Pomału przechodząc do meczu ligowego z Górnikiem Trans.eu Zamek Książ Wałbrzych na co szkoleniowiec uczulał Was przed tym spotkaniem?
Na wysokich zawodników, Adriana Kordalskiego, który dobrze funkcjonuje z wysokimi, bo potrafi fajnie czytać grę. Mieliśmy zamknąć im do pewnego stopnia trójki spotupy, zamknąć lub uniemożliwić drive’u, chcieliśmy ich zmusić do używania jak najwięcej mid-range’u, do jak najwięcej pull-up jumperów, którego żadnego z tych zawodników oprócz Bartosza Majewskiego nie są zbyt naturalne oraz bardzo dużo zasad defensywnych. Przeanalizowaliśmy spora część ich zagrywek i byliśmy uczuleni na konkretne momenty, które mieliśmy zamknąć.
Oglądając całe spotkanie w Waszym wykonaniu miałeś bardzo dobrą współpracę z Damianem Ciesielskim na początku premierowej odsłony, którego poznałeś w ubiegłym sezonie na Podkarpaciu. Zdobyliście razem 16 punktów, co dało po 10 minutach siedmiopunktową zaliczkę dla Was. Jednak od drugiej kwarty Wasza gra niestety stanęła. Co tam się wydarzyło?
Ciężko jest tak na gorąco powiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Z mojej perspektywy pojawił się problem, który mamy od samego początku, mianowicie koncentracja. Zawodnicy z Wałbrzycha są dobrymi graczami i to nie jest tak, że wystarczy zrobić sobie jakąś przewagę 10-punktową i będzie się ją trzymać na spokojnie do końca meczu. To jest drużyna z bardzo dużą ilością doświadczonych zawodników i nie ukrywam, że najzwyczajniej w świecie to wykorzystali. Głównie w tym bym wypatrywał jakiegoś problemu, który spowodował, że nas dogonili, a potem to wykorzystali.
Przypomniało mi się towarzyskie starcie z HydroTruckiem Radom podczas turnieju Mazovii Cup, gdzie w drugiej odsłonie skuteczność siadła i pojawiało się sporo błędów. Czy w drugiej połowie meczu z Górnikiem staraliście się je eliminować i wrócić do gry?
Tak, próbowaliśmy. Mieliśmy rozmowę w szatni na temat rzeczy, które musimy zmienić, bo inaczej to nie będzie funkcjonowało. Schodziliśmy na przerwę z remisem po połowie, więc tak naprawdę, z racji tego, że nie byliśmy faworytem starcia, to wynik dla nas korzystny.
Nie powinien powodować w naszych głowach niepotrzebnego spięcia. Próba była, ale niestety potoczyło się jak się potoczyło. Później jeszcze ta niefortunna sytuacja z Thomasem. Dużo pobocznych sytuacji, które nie pozwoliły nam wrócić na odpowiednie tory gry.
W kolejną sobotę czeka na Was trudny wyjazd do Opola na starcie z Weegree AZS Politechniką Opolską. Co według Ciebie powinno się zmienić, aby z województwa opolskiego wywieźć komplet punktów?
To tak jak już mówiłem koncentracja przez cały mecz, przynajmniej przez większość, bo ciężko jest grać na pełnym skupieniu 40 minut jako drużyna. Liczę też na naszą lepszą skuteczność, bo z tego co patrzyłem mieliśmy aż trzech zawodników, którzy w sumie dali 0/16 za trzy. Znam swoich kolegów na tyle dobrze, że wiem, że drugi raz to się nie powtórzy. Wydaje mi się, że to był wypadek przy pracy. Jeśli dobrze przepracujemy ten tydzień to nie widzę powodu, aby jechać z góry jako przegrana drużyna.
fot. Kacper Rychłowski/Decka Pelplin
KW