Filip Zegzuła: „Będziemy mocni dla każdego” [WYWIADOWNIA #30]

Przez trzynaście lat bronił barw HydroTrucka Radom, zdobywając z nimi m.in. Wicemistrzostwo Polski. W nadchodzącej kampanii zagra w barwach Enei Abramczyk Astoria Bydgoszcz. O wspomnieniach z ubiegłego sezonu, nowych wyzwaniach, a także o grze w Orlen Basket Lidze rozmawialiśmy z rozgrywającym bydgoskiej ekipy, Filipem Zegzułą. Zapraszamy do lektury.

Kamil Wróbel (Projekt Kosz): Cześć Filipie. Serdecznie dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia do Wywiadowni. Na początku opowiedz mi jak odnajdujesz się w Bydgoszczy?

Filip Zegzuła (rozgrywający Enei Abramczyk Astoria Bydgoszcz): Siema, bardzo dziękuje za zaproszenie. Bardzo fajne miasto. Pod względem organizacyjnym jak i marketingowo klub jest na najwyższym poziomie. Na nic nie można narzekać. Pomału zaczynamy przygotowania do ligowych zmagań i mam nadzieję, że wszystko przebiegnie pomyślnie.

Czy przez te parę pierwszych dni pobytu zdążyłeś coś zwiedzić?

Zdecydowanie. Rynek, centrum miasta, galerie, a przede wszystkim halę Sisu Arena i siłownię.

Trzynaście lat w radomskim klubie minęło jak jeden dzień. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Tak jakby to wczoraj wszystko się zaczęło. Mega szybko minęło, dużo miłych wspomnień, ale na wszystko przychodzi pora. Taka decyzja a nie inna była w wakacje, z której bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że to będzie „mały” przełom w karierze i zagramy fajny sezon z chłopakami. Najważniejsze, aby były znakomite wyniki.

Wspomniałeś w rozmowie o wyniku. Radomianie przez większą część pierwszej rundy zasadniczej byli w czubie tabeli zaplecza ekstraklasy w poprzedniej kampanii. Jednak w najważniejszej części sezonu zabrakło medalu. Czego brakowało w rywalizacji o brązowy medal z Kociewskimi Diabłami?

Brakowało nam troszkę szczęścia pod względem zdrowia. Podam przykład, że przed ważnymi meczami z Dzikami Warszawa, ja i Jakub Patoka nie trenowaliśmy kompletnie. Obaj byliśmy chorzy – miałem anginę, Kuba także miał problemy ze zdrowiem. Tak naprawdę prosto z łóżka wstaliśmy i graliśmy play-offy – najważniejszy okres w sezonie. Myślę, że nie byliśmy daleko, aby ograć Dziki. Jednak na ten moment byli od nas lepsi, zdobyli złoto.

Natomiast w meczu o trzecie miejsce zabrakło koncentracji szczególnie w tym pierwszym spotkaniu. Byliśmy podłamani tą przegraną serią z Dzikami. Fajnie, że w rewanżu walczyliśmy dzielnie – do przerwy wygrywaliśmy +36. Fajnie, że frekwencja dopisała na ostatniej potyczce. Zabrakło na dobrą sprawę jednego rzutu. Miałem okazję trafić przez 3/4 boiska na zwycięstwo – niestety nie wpadło i skończyło się na czwartym miejscu. Pozostał spory niedosyt, ale oceniam ten sezon na dobry.

Jak wyglądał Twój czas wolny poza koszykarskimi parkietami?

Bezpośrednio po sezonie wybrałem się na tygodniowe wakacje, a następnie pracowałem na siłowni na obozie Get Better do najbliższych rozgrywek.

U kogo stawiałeś swoje pierwsze kroki na młodzieżowych parkietach oraz na co konkretnie starali się zwracać uwagę szkoleniowcy?

Swoje pierwsze kroki stawiałem u trenera Roberta Bartkiewicza w MKS Piotrówce Radom, potem u świętej pamięci Karola Gutkowskiego cały młodzieńcze lata spędziłem, a u Jacka Spyta byłem na wypożyczeniu na Mistrzostwa Polski, gdzie graliśmy w UKS 40. Każdy z tych trenerów dodał cegiełkę do tego, gdzie się teraz znajduje i w jakiej jestem formie.

Później swą karierę rozwinąłeś w KS Rosie-Sport Radom, z którą sięgnąłeś w 2014 roku po złoty medal do lat 20. Jak zapamiętałeś tamten sukces?

Jeśli chodzi o młodzieżowe rozgrywki to zdobyliśmy jeden medal. Dwa razy zajęliśmy czwarte miejsce i raz sięgnęliśmy po złoto. Była to wspaniała chwila, a także przełom w mojej przygodzie z koszykówką. Później były zgrupowania kadry Polski, na których pojechałem na Mistrzostwa Europy. A drugi medal zdobyłem już na seniorskich parkietach, zgarniając Wicemistrzostwo Polski.

Wspomniałeś w rozmowie o swym drugim medalu zdobytym na seniorskich parkietach – srebrnym medalu Mistrzostw Polski. Jednak pomału z młodzieżowych parkietów zacząłeś przenosić swoje umiejętności na ekstraklasowe parkiety. Jak zapamiętałeś swoje pierwsze sezony w ekstraklasie?

Było to małe spełnienie marzeń. Być w drużynie ekstraklasowej jako młody chłopak, trenować pod okiem najlepszych trenerów w Polsce oraz zawodników, reprezentantów Polski oraz innych krajów. Wyciągałem tyle, ile się dało z treningów. Minut na boisku początkowo nie było zbyt dużo, ale z każdym sezonem było coraz więcej, także był to super okres.

Jak wspominasz swoje pierwsze minuty na parkietach Orlen Basket Ligi? Dla takiego młodego chłopaka to jest ogromne przeżycie…

Pierwsze akcje to była straszna adrenalina. Zagrałem, pamiętam jak dziś akcje przeciwko Dąbrowie Górniczej dość efektowną. Zrobiłem snake’a na pick & roll’u i praktycznie byłem sam na sam z koszem. Piłka wykręciła się, także pierwsza akcja niezbyt udana, ale w następnych meczach pamiętam trójkę trafiłem, więc poszło to z górki. Na pewno wielkie emocje i sporo adrenaliny.

Kampania 2016/2017 była dla Ciebie bardzo aktywna. Gra w ekstraklasie, zapleczu ekstraklasy, a także epizody w Lidze Mistrzów. Czy dla Ciebie jako młodego zawodnika w tamtym okresie nie było to obciążające?

Z perspektywy czasu bardzo mnie wyeksploatował ten sezon, ale wtedy był trener Artur Pacek, który nas przygotowywał do ciężkiego grania. Było bardzo dużo podróży, dużo minut na boisku w 1.Lidze, treningi w ekstraklasie. Czasami było tak, że po pierwszoligowym meczu zostawałem od razu na ekstraklasowy trening. Cały czas byłem poza domem, wyłącznie jedynie na hali, a doliczyć jeszcze trzeba studia, także miałem intensywny okres. Jednakże miałem najwyższą formę podczas swojej kariery, fajnie się grało. Cieszę się, że trener Wojciech Kamiński dawał mi wtedy minuty w ekstraklasie. Fajnie jest wracać do tych momentów myślami.

Jak wygląda ekstraklasa oczami Filipa Zegzuły?

Bardziej fizyczna, poukładana gra niż na zapleczu ekstraklasy. Grają najlepsi zawodnicy w Polsce i nie tylko z Polski. Nasza liga cieszy się dużą popularnością jako przystanek między innymi dla bardzo dobrych graczy. Możemy obserwować przykładowo Kevina Puntera, z którym grałem w jednym klubie, a dziś jest jednym z najlepszych zawodników w Europie. Także wbrew wielu opinii nasza liga jest bardzo specyficzna, silna, bo się gra bardzo fizycznie, ale też poukładaną koszykówkę. Myślę, że kluby po ekstraklasowe jako organizacje nie zmieniły się, tylko cały czas pracują jakby były w ekstraklasie. Na pewno inne odczucia są na boisku, gdy grasz przeciwko zawodnikom z zagranicy, bardzo dobrze zbudowanym i o sporych umiejętnościach.

Czy był taki moment w Twojej trzynastoletniej karierze, aby spróbować sił w europejskiej lidze?

Nie miałem aż tak przełomowego sezonu, gdzie byłaby szansa spróbowania w Europie. Zresztą graliśmy w Lidze Mistrzów oraz FIBA Europe Cup, także widziałem z czym to się je – tam są topowi koszykarze z Europy.

Czy przed rozpoczynającą się kampanią 2022/2023 szukałeś innego zespołu, w którym odgrywałbyś taką samą rolę jak w Radomiu?

Przed ubiegłym sezonem miałem pewne obawy ze znalezieniem dobrego miejsca dla siebie, ponieważ zeszły rok (2021/2022) był dla mnie pechowy. Dość mocno skręciłem kostkę, co spowodowało półtora miesięczną pauzę. Później mieliśmy zmianę trenerów dwa razy, także cały czas szło pod górkę. Następnie miałem koronawirusa jak zresztą trzy czwarte drużyny. Nie mogłem znaleźć już rytmu do końca sezonu. Pierwsza połowa kampanii w moim wykonaniu była okej, natomiast druga połowa była średnia i tak zakończyłem z myślami, że chciałbym poczuć fun z gry. Dostałem propozycje z Radomia, że będziemy walczyć o jak najwyższe cele. Myślę, że z perspektywy czasu był to dobry wybór.

Nowy sezon to nowe wyzwania. W nadchodzącej wielkimi krokami sezonie zagrasz dla Enei Abramczyk Astorii Bydgoszcz. Co Cię skłoniło do podpisania kontraktu?

Pierwsza rozmowa z prezesem, a także trenerem Krzysztofem Szubargą skłoniły mnie do tego jak oni widzą ten projekt w tym sezonie oraz najbliższych latach. Mają bardzo ambitne cele, wiedziałem kogo chcą podpisać, także chciałem zagrać z najlepszymi graczami w tej lidze. Chcę być częścią zespołu, który walczy o awans do Orlen Basket Ligi. Będzie niezwykle ciężko, bo niektóre ekipy są fajnie zbudowane. Mam nadzieję, że to się zazębi i będziemy mocni dla każdego.

Jaki cel sobie stawiasz przed najbliższą kampanią rozpoczynającą się 23 września?

Mamy w głowie jedynie awans. Jest bardzo dużo dobrych graczy w naszym zespole, gdzie każdy w każdym spotkaniu może być liderem. Mamy sporo opcji w ataku jak i w obronie, aby tylko zdrowie dopisało i grać na swoim poziomie jak w zeszłym roku.

Czego życzyłbyś sobie przed nachodzącymi rozgrywkami Pekao S.A. 1.Ligi Mężczyzn?

Zdrowia, awansu, a także fajnej atmosfery w drużynie. Na razie jest super i oby tak dalej.

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

Dziękuje również.

fot. Fiołek art pl
KW

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *