Suzuki 1 Liga: Buzzer-beater Pawlaka, hit dla Politechniki Opolskiej

Jedynie cztery sobotnie spotkania ujrzeliśmy na pierwszoligowych boiskach w ramach 23. serii meczów. Buzzer-beater w wykonaniu Szymona Pawlaka dał wyjazdowe zwycięstwo graczom AZS-u AGH Kraków nad Żakiem Koszalin. Sporo emocji było także w Opolu Weegree AZS Politechnika Opolska w hicie 23. kolejki pokonał Rawlplug Sokół Łańcut. Dziesiąte zwycięstwo w meczu domowym (a dwunaste w obecnej kampanii) odnotowali zawodnicy AZS-u UMCS Start II Lublin, pokonując GKS Tychy. Koszykarze Górnika Trans.eu Wałbrzych zgarnęli siedemnasty komplet punktów, wygrywając w Pelplinie z miejscową Decką.

MKKS Żak Koszalin – AZS AGH Kraków 98:100 (po dogrywce) STATYSTYKI

Koszalinianie po wpadce w Kołobrzegu mocno liczyli we własnej hali na powrót na zwycięską drogę. Zwłaszcza, że ponownie szkoleniowiec koszalińskiej drużyny Piotr Ignatowicz nie mógł skorzystać z Fineto Lungwany oraz Wiktora Sewioła. Krakowianie po wyjazdowym zwycięstwie nad WKK Wrocław chcieli podtrzymać swą dobrą passę, wygrywając mecz w sportowej hali Gwardia. Do niesłychanie emocjonującego starcia potrzebna była dogrywka.

Plan na początku spotkania wiódł się po myśli trenera Bychawskiego, bo po trafieniach Wojciecha Leszczyńskiego, Wojciecha Frasia i Szymona Pawlaka prowadzili pięcioma punktami (6:11). Jednak drugi z nich nałapał w ciągu sześciu minut trzy faule. Paweł Zmarlak dołożył następne dwa faule, co trochę komplikowało sytuację krakowianom. Z tego faktu skorzystali koszalinianie, którzy nadrobili stratę po wolnych Marcina Zarzecznego. Kolejne punkty do koszalińskiego konta dołożyli Jakub Dłoniak oraz Darrell Harris. W ten sposób gospodarze objęli prowadzenie po 10 minutach gry, które brzmiało 20:13.

W drugiej odsłonie zespoły postawiły na ofensywne granie. Krakowska drużyna starała się podgonić swoich rywali za sprawą trafień Zmarlaka, Majki oraz wolnych Dyrdy. Jednak miejscowi grali zespołową koszykówkę, rozdzielając punkty na paru zawodników. Punkty spod kosza Tomaszewskiego i trzypunktowa akcja Naczelnisa sprawiły, że Żak wygrywał 12 punktami (37:25). Goście w następnych minutach szukali sposobu na zmniejszenie przewagi do gospodarzy celnymi rzutami m.in. Leszczyńskiego, Lisa, Frasia czy Zmarlaka. Po drugiej stronie boiska celnie zza łuku trafiał Zarzeczny. Pierwszą połowę zamknął dwupunktową akcją Patryk Wydra. Żak po dwóch kwartach prowadził 49:43.

Po dłuższej przerwie zawodnicy w białych strojach wrócili bardziej skoncentrowani. Prym w koszalińskim zespole wiódł Mateusz Pryć, punktując z pomalowanego pola, a zza łuku trafiali Marcin Zarzeczny i Marcin Tomaszewski. Koszalinianie pod koniec trzeciej kwarty wyraźnie prowadzili 67:49. Przyjezdni zdołali w końcowej fazie tej dziesiątki odrobić nieco przewagi za sprawą trójki Rojka i czterech punktów zdobytych przez Majkę. Na decydujące dziesięć minut zespoły schodziły z parkietu przy dwucyfrowej zaliczce Żaka (71:60).

Przez większą część trwania tej ćwiartki koszalinianie trzymali bezpieczny dystans od swoich przeciwników. Dystans dzielący obydwa zespoły próbował zmniejszyć Lis, lecz jego pomysł wybili mu z głowy Tomaszewski i Dłoniak. Wydawało się zatem, że zawodnicy Żaka na 3:50 do końcowej syreny nie wypuszczą dwucyfrowej przewagi (87:74). Nic bardziej mylnego. Zawodnicy w czarnych koszulkach wrzucili gaz do dechy, zdobywając w tym czasie trzynaście punktów z rzędu. Do dogrywki doprowadziły trzy wszystkie wykorzystane próby przez Szymona Pawlaka (87:87).

Goście otworzyli dodatkowy czas od trójek Lisa i Pawlaka. Jednak po stronie koszalinianie skutecznie grali Tomaszewski i Pryć. Ponownie koszalinianie byli z przodu. Po następnej chwili sytuacja znowu uległa zmianie, ponieważ spod kosza punktowali Leszczyński i Zmarlak. Krakowski AGH znów był na prowadzeniu (96:97). Niemal do samego końca mieliśmy sporo emocji. Na 1,2 sekundy z półdystansu trafił Zarzeczny. Piłkę meczową na wagę zwycięstwa mieli krakowianie. Z dalekiego dystansu buzzer-beaterem popisał się Szymon Pawlak. W końcowym rozrachunku AZS AGH Kraków dopisuje dwunastą wiktorię w obecnej kampanii, pokonując w wyjazdowym spotkaniu Żaka Koszalin 100:98.

Decka Pelplin – Górnik Trans.eu Wałbrzych 67:75 STATYSTYKI

Pelplinianie po poniesionej porażce u siebie z tyszanami mieli więcej czasu na przygotowania do meczu z Górnikiem Wałbrzych. Podopieczni trenera Radomskiego od trzech spotkań szukają jakiegokolwiek przełamania, aby utrzymać się na pierwszoligowych parkietach. Nieco inne plany mają z kolei Górnicy, dla których każde zwycięstwo jest na wagę walki o jak najwyższe rozstawienie przed play-offami. Szkoleniowiec wałbrzyskiej drużyny, Łukasz Grudniewski nie mógł skorzystać z usług Kamila Zywerta oraz Jana Malesy.

Rywalizację zespoły rozpoczęły od gry kosz za kosz. W ciut lepszej sytuacji po pięciu minutach gry byli miejscowi, gdy zza linii 6,75m trafiali Mateusz Kaszowski i Mariusz Konopatzki (14:13). Nieco później swoje punkty dla Decki dołożyli Karol Michałek, Damian Szczepaniak czy Hubert Wyszkowski. Po drugiej stronie parkietu punkty inkasowali Piotr Niedźwiedzki oraz Hubert Kruszczyński. Trzypunktowa akcja drugiego z nich zamknęła pierwszą dziesiątkę meczu. Zawodnicy Decki prowadzili trzema punktami (24:21).

Pelplinianie drugą kwartę otworzyli od zdobycia siedmiu punktów z rzędu, co po punktach Dawida Sączewskiego dało 10-punktową zaliczkę dla miejscowych (31:21). Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Kruszczyński celnie trafiał z dystansu, a zaraz po nim kolejne oczka dodał Durski. W ten sposób biało-niebiescy doprowadzili do wyrównania (35:35). Nieco później w natarciu byli gospodarzy, którzy na moment przejęli inicjatywę za sprawą Michałka i Szczepanika. Końcowy fragment pierwszej połowy należał do wałbrzyszan, a konkretnie do Niedźwiedzkiego i Pabiana. Po ich zdobytych punktach Górnik prowadził po pierwszej połowie 45:43.

Po przerwie obydwie ekipy postawiły bardziej na defensywę przez co nie mogliśmy ujrzeć zbyt wiele skutecznych ataków. W trochę lepszej sytuacji byli gracze trenera Grudniewskiego. Po następnych punktach Niedźwiedzkiego i Jakóbczyka przewaga odrobinę urosła do pięciu punktów (48:53). Pelplinianie mieli sporo nieskuteczności z gry, co wykorzystał w późniejszej sytuacji Durski, trafiając zza łuku. Pod koniec tej części punktowali Sączewski, a z wolnych Kulis. Po trzech kwartach Górnik zachował pięciopunktowe prowadzenie (53:58).

Gospodarze tak jak w drugiej kwarcie rozpoczęli od siedmiu punktów z rzędu. Po punktach Kulisa to gracze z Pelplina byli z przodu (60:58). Kluczowy okazał się bowiem późniejszy fragment, w którym koszykarze Górnika odnotowali serię 15:0. Po trzech trójkach Pabiana oraz następnych punktach Niedźwiedzkiego i Jakóbczyka przewaga gości wyniosła 13 punktów (60:73). Hubert Wyszkowski oraz Patryk Pułkotycki starali się powalczyć o korzystny rezultat, lecz na to zabrakło czasu. Wałbrzyszanie wygrali z Decką 75:67.

AZS UMCS Start II Lublin – GKS Tychy 74:69 STATYSTYKI

Lublinianie oraz tyszanie w ubiegłą środę wyszli z pierwszoligowych parkietów zwycięsko. Podopieczni trenera Łuszczewskiego pokonali Sokoła Łańcut, a zawodnicy GKS-u bez większych trudności rozprawili się z Miastem Szkła Krosno. Obydwie ekipy myślały jedynie o przedłużenie swojej dobrej passy. Do lubelskiego zespołu powrócił po przebytym COVID-19 Karol Obarek, a ponadto do lubelskiej ekipy dołączył Mateusz Dziemba.

Premierową partię dobrze otworzyli zawodnicy w białych strojach. Po 2+1 Mikołaja Stopierzyński i trójce Bartłomieja Pelczara było 13:2. Tyszanie wzięli się nieco za robotę, dzięki punktom Patryka Stankowskiego, Krystiana Tyszki i Andrzeja Krajewskiego. Zawodnicy z Koziego Grodu mieli jednak sytuację pod kontrolą za sprawą Szymańskiego i Pelczara. Pod koniec tej części przyjezdni zdobyli parę punktów za sprawą m.in. trójki Łukasza Diduszki, celnych rzutów wolnych Kacpra Mąkowskiego i lay-upie Jakuba Nowaka. Lublinianie po tej dziesiątce prowadzili 27:19.

Sytuacja punktowa lublinian polepszyła się w następnej części, gdy do punktów spod kosza Szymańskiego osiem następnych oczek dołożył Obarek. Po przeciwnej stronie skuteczny był duet Trubacz-Mąkowski. Trzypunktowe zagranie tego drugiego zawodnika, przewaga lubelskiego zespołu stopniała do czterech „oczek” (37:33). W następnej chwili zza łuku trafił Tyszka i zawodnicy GKS-u odrobili prawie wszystkie straty. Do końca tej odsłony mieliśmy równą walkę. Pierwszą połowę meczu zamknął lay-up Szymańskiego. Akademicy z Lublina nieznacznie prowadzili z tyszanami 43:40.

Po piętnastominutowej pauzie lublinianie zaczęli lepiej bronić, co w konsekwencji ograniczyło tyskiej ekipie przez ponad trzy minuty tej części pole manewru w ofensywie. Skuteczne kontry Dziemby oraz punkty z wolnych Szymańskiego i Pelczara dały lubelskiej drużynie ponownie dwucyfrową zaliczkę (51:40). Pierwsze punkty na przełamanie dla gości zdobyli Diduszko oraz Chodukiewicz. Lubelscy akademicy trzymali kilkupunktowy dystans nad swoimi rywalami. Celne rzuty wolne Szymańskiego były ostatnimi punktami, jakie zobaczyliśmy w tej ćwiartce. Zawodnicy z Koziego Grodu prowadzili po dwóch kwadransach gry 58:49.

Na początku ostatniej odsłony zespoły walczyły kosz za kosz, lecz na późniejszym dystansie tyska drużyna lepiej prezentowała się w ataku. Dzięki punktom Radosława Trubacza i Łukasza Diduszko trójkolorowi przegrywali jedynie jednym punktem (62:61). Chwilowy oddech dla lublinian dał Pelczar, trafiając trójkę. Jednak za parę chwil pięć oczek z rzędu zdobył Stankowski, wyprowadząc swój zespół na prowadzenie (65:66). Lublinian z powrotem na przód przywrócił piękną paczką z góry Szymański, a po następnych oczkach zdobytych przez Stopierzyńskiego i Dziembę mieliśmy siedmiopunktową nadwyżkę dla lubelskich zawodników (73:66). Tyszanie nie zdążyli w regulaminowym czasie odrobić tych strat. Ostatecznie rezerwy Startu Lublin wygrali z GKS-em Tychy 74:69.

Weegree Politechnika Opolska – Rawlplug Sokół Łańcut 83:81 STATYSTYKI

Zdecydowanie największy hit sobotniego wieczoru. Opolanie po ostatnio poniesionej klęsce we wrocławskiej Kosynierce chcieli powrócić na zwycięskie tory. Podobnie zresztą jak koszykarze Rawlplug Sokoła Łańcut, którzy polegli na wyjeździe z rezerwami Startu. Zatem obydwa zespoły mały spory apetyt na zwycięstwo, lecz lepsi okazali się zawodnicy Kamila Sadowskiego.

Pojedynek lepiej rozpoczęli łańcucianie. Spod kosza trafiał Przemysław Wrona oraz Wojciech Pisarczyk, a z dystansu trafił Mateusz Bręk. To dało pięciopunktową zaliczkę po ponad trzech minutach gry (4:9). Wówczas dla graczy Politechniki zza łuku przymierzyli Adam Kaczmarzyk oraz Dominik Rutkowski, co dało remis (10:10). Kilka chwil później gościom udało się odskoczyć znowu na parę punktów po koszach Wrony i Nowakowskiego (15:19). W końcówce pierwszej połowy uaktywnił się Michał Jodłowski. Dwie trzypunktowe akcje dały po 10 minutach gry remis między zespołami (21:21).

W drugiej części zespoły wymieniały się zarówno ciosami jak i prowadzeniem. Prowadzenie ustabilizowało się w późniejszej fazie drugiej kwarty w rękach opolskiej ekipy. Spod kosza punktowali Kiwilsza oraz Wilk, a za trzy trafił Rutkowski (44:36). Sokoły zdołały po koniec pierwszej połowy nadrobić prawie całą różnicę. Akcja 2+1 Filipa Struskiego i punkty Mateusza Bręka dały po 20 minutach jedynie oczko prowadzenia na korzyść zawodników Politechniki Opolskiej (44:43).

Na drugą połowę meczu bardziej zmotywowani byli gracze trenera Sadowskiego. Skuteczni wówczas byli Szymon Kiwilsza oraz Dominik Rutkowski. Jednak po drugiej stronie aktywny był Marcin Nowakowski. Po następnych punktach zdobytych spod kosza przez Kiwilszę i Wilka prowadzenie miejscowych wzrosło do dziewięciu „oczek” (62:53). Następny fragment między zespołami zrobił się bardziej wyrównany, a zarazem bardziej defensywny. Po 30 minutach meczu opolski zespół nadal miał 9-punktowy zapas nad Sokołem (68:59).

Ostatnią dyszkę konfrontacji lepiej otworzyli przyjezdni, gdy zza łuku trafiali Szczypiński i Nowakowski, a z pomalowanego pola ponownie zapunktował Wrona. W ten sposób gracze z Łańcuta zmniejszyli przewagę opolskiego zespołu do dwóch punktów (73:71). Po następnej trójce Nowakowskiego i Pisarczyka to Sokoł był na prowadzeniu (75:77). Nieco później obu zespołom odrobinę gorzej szło w ofensywie, lecz ciągle o dwa trzy punkty lepsi byli przyjezdni. Na ostatni remis (81:81) w tym spotkaniu trafił z dystansu Krefft. Zatem mieliśmy bardzo ciekawą końcówkę. W crunch-time ważne błędy popełniali łańcucianie, co kończyło się połowicznie wykorzystanymi wolnymi przez Kiwilszę i Rutkowskiego (83:81). Żółto-czarni mieli 3,2 sekundy do odwrócenia szali zwycięstwa na swą korzyść. Zza łuku próbował pocelować Szczypiński, lecz skończyło się jedynie na strzale w obręcz. Tym samym zawodnicy Politechniki Opolskiej wygrali z Sokołem 83:81.

fot. AZS AGH Kraków Koszykówka

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *