Suzuki 1 Liga: Dogrywka w Koszalinie, Hit dla Kotwicy, 35 punktów Obarka

Siedem ciekawych pojedynków w sobotni wieczór zobaczyliśmy na pierwszoligowych salonach w ramach 19.serii meczów. Żak Koszalin po heroicznej walce wygrali po dogrywce z GKS-em Tychy. Równie gorąco było w hitowym meczu w kołobrzeskiej hali Millenium. Koszykarze Sensation Kotwicy Kołobrzeg ograli przed własną widownią Górnika Trans.eu Wałbrzych. Zwycięstwa jak tlen potrzebowali gracze WKK Wrocław oraz Znicza Basket Pruszków. Ci pierwsi pokonali w Stolicy Dziki Warszawa, a pruszkowianie ograli Miasto Szkła Krosno. Gracze Politechniki Opolskiej musieli namęczyć się o zwycięstwo z Księżakiem Łowiczem. Genialna czwarta kwarta w wykonaniu gospodarzy dała im zwycięstwo nad łowiczanami. Z kolei fantastyczny mecz Karola Obarka prowadzi AZS UMCS Start Lublin do zwycięstwa nad Kociewskimi Diabłami.

MKKS Żak Koszalin – GKS Tychy 94:93 (po dogrywce)

STATYSTYKI

Koszalinianie otworzyli sobotni wieczór rywalizacją domową z GKS-em Tychy. Podopieczni trenera Piotra Ignatowicza chcieli zmazać plamę za czwartą odsłonę w rywalizacji na Podkarpaciu (79:96), w której Sokołom pozwolili rzucić 30 punktów. Tyszanie bardzo chcieli powrócić na zwycięską ścieżkę po domowej porażce z krakowskim AGH-em (84:99), gdzie zabrakło w składzie Łukasza Diduszki i Macieja Koperskiego. Do składu personalnego podopiecznych Tomasza Jagiełki powrócił Maciej Koperski, a w jego miejsce wszedł Piotr Wieloch.

Zarówno jedni jak i drudzy pierwszą odsłonę rozpoczęli dość leniwo, ponieważ ekipy były bardziej skupione na defensywie. Po punktach spod kosza Macieja Szewczyka i wolnych Darrella Harrisa miejscowi prowadzili trzema oczkami (9:6). W następnym fragmencie do gry włączył się u miejscowych Jakub Dłoniak. Dzięki jego celnym rzutom przewaga Żaka wzrosła do sześciu punktów (16:10). Do głosu doszli tyska drużyna. Po celnych rzutach Macieja Koperskiego goście odrobili niemal całą zaliczkę (18:17). Trójka Tomaszewskiego oraz Harrisa i kolejne oczka Fineto Lungwany dały po tej części czteropunktową zaliczkę dla koszalinian (26:22). W następnej części gra bardziej stała się wyrównana, a wynik oscylował w granicach 4-6 punktów na korzyść gospodarzy. Trzypunktowy rzut Dłoniaka dał w połowie drugiej części siedmiopunktowe prowadzenie dla koszalinian (37:30). Do pracy zerwali się przyjezdni, a do remisu doprowadziła trójka Krystiana Tyszki (37:37). Zespoły do końca pierwszej połowy nie potrafiły znaleźć rytmu w ofensywie. Skuteczna akcja spod kosza Harrisa dała po 20 minutach dwupunktowe prowadzenie dla miejscowych (39:37).

Po zmianie stron obydwie ekipy raz za razem wymieniały się na prowadzeniu. Po stronie miejscowych punktowali m.in. Dłoniak, Harris oraz Zarzeczny. Z kolei po stronie tyszan aktywni byli Koperski, Stankowski oraz Mąkowski. Po punktach zdobytych przez tego ostatniego, gracze Tomasza Jagiełki schodzili na decydującą kwartę z trzypunktową zaliczką (54:57). Na początku tej ćwiartki gościom udało się wyjść na wyższą zaliczkę po trójkach Mąkowskiego (56:63). Koszalinianom udało się w paru następnych minutach doprowadzić do remisu za sprawą trafień Tomaszewskiego i Lungwany. Dwa celne wolne koszalińskiego rozgrywającego dały minimalne prowadzenie miejscowym (69:68). Ponownie mieliśmy równorzędną walkę, lecz gaz do dechy wrzucił Tomaszewski. Po jego punktach spod kosza Żak prowadził na 1:45 do końcowej syreny 84:75. Wydawało się, że gracze trenera Ignatowicza dowiozą bezpiecznie przewagę. W crunch-time lepsi byli tyszanie. Z wolnych trafiali Koperski oraz Krajewski. Po 2+1 tyskiego środkowego mieliśmy remis (84:84), co sprowadziło się do dogrywki. W dodatkowym czasie jak w regulaminowym mieliśmy znowu zmianę prowadzenia z jednej strony na drugą. Kluczowe punkty na zwycięstwo dał Tomaszewski. Tym samym Żak Koszalin wygrał po dogrywce z GKS-em Tychy 94:93

Weegree AZS Politechnika Opolska – KS Księżak Łowicz 96:77

STATYSTYKI

Opolanie podkręceni zwycięstwem w Stolicy nad warszawskimi Dzikami (69:76) chcieli kolejny komplet punktów dopisać w domowym spotkaniu z Księżakiem Łowicz. Łowiczanie po domowej porażce z AZS-em UMCS Start II Lublin (82:87) próbowali sięgnąć po małą niespodziankę na Opolszczyźnie.

Mecz z wysokiego „C” rozpoczęli zawodnicy Kamila Sadowskiego. Po punktach Adama Kaczmarzyka i oczkach spod kosza Jakuba Kobla miejscowi prowadzili 13:4. W późniejszym czasie grę Księżaka włączyły trójki Michała Jankowskiego oraz Maksymiliana Motela. Ci sami zawodnicy dołożyli następne oczka spod kosza oraz z rzutów wolnych. W ten sposób Księżak odrobił większą część strat (21:18). Do głosu doszli Kaczmarzyk oraz Krefft. Po trójce tego drugiego gospodarze z powrotem mieli kilkupunktową zaliczkę, lecz nie na długo (26:18). W zespole przyjezdnych uaktywnili się Piotr Robak oraz Arkadiusz Kobus. Ich celne rzuty dały po 10 minutach remis (28:28). W drugiej kwarcie prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Raz z przodu byli zawodnicy Politechniki Opolskiej, a raz łowiczanie. Taki stan utrzymywał się przez większość kwarty, lecz ponownie na kilka punktów odskoczyli gospodarze. Z wolnych trafiał Dominik Rutkowski, a spod kosza Jakub Kobel. Przyjezdni ponownie doszli gospodarzy za sprawą punktów spod obręczy Dawdo i Jankowskiego. Po dwóch partiach minimalnie z przodu byli gracze z Opolszczyzny (48:47).

Po dłuższej pauzie w lepszych nastrojach wyszli gracze z Opola – po trójce Kobla, Kaczmarzyka i Kreffta mieliśmy siedmiopunktowe prowadzenie dla miejscowych (63:56). Zawodnicy w czarnych strojach ciągle dotrzymywali kroku, a swoją robotę robili Robak, Jankowski oraz Kobus (67:66). Punkty z okolic trumny zdobył Michał Jodłowski, ustawiając w lepszej sytuacji miejscowych przed ostatnią kwartą (71:68). W decydującej dziesiątce koszykarze z Opola bardzo mocno ograniczyli pole manewru drużynie z województwa łódzkiego. Efekt? Bardzo łatwe punkty z wolnych Kaczmarzyka, Rutkowskiego oraz Kobla. Po kolejnych oczkach spod kosza Kiwilszy przewaga miejscowych wzrosła do 12 punktów (87:75). Do końca rywalizacji Księżak nie mógł znaleźć recepty na skuteczną grę gospodarzy, którzy kontrolowali pozostałą część rywalizacji. Zawodnicy AZS-u Politechniki Opolskiej wygrali drugi raz w obecnej kampanii z Księżakiem 96:77.

Rawlplug Sokół Łańcut – PGE Turów Zgorzelec 83:75

STATYSTYKI

Zgorzelczanie po zwycięstwie w rewanżowym pojedynku z TBS-em Śląsk II Wrocław podjęli próbę wywalczenia wygranej z aktualnym liderem tabeli 1.ligi – Rawlplug Sokół Łańcut. Łańcucianie tym razem podeszli do tej rywalizacji w większej rotacji, bo dziewięcioosobowej.

Rywalizacja na początku układa się nieco lepiej dla podopiecznych trenera Szawarskiego. Trzypunktowe akcje Mateusza Stawiaka oraz wolne w wykonaniu Adriana Kordalskiego dały dziewięciopunktowe prowadzenie dla gości (4:13). Chwilę później gracze Sokoła mocno przybliżyli się Turowa dzięki punktom Wojciecha Pisarczyka, 2+1 Mateusza Bręka oraz półdystansowi Przemysława Wrony (14:17). Goście wrócili do wyższej przewagi po trójkach Kordalskiego i Bochno, a po oczkach z pomalowanego pola Marka i Traczyka mieli po tej kwarcie dwucyfrową przewagę (19:29). W następnej części ekipy nieco zwolniły tempo meczowe, lecz koszykarze Turowa trzymali wysokie prowadzenie. Po trójce Stanisława Helińskiego i punktach spod kosza Kacpra Traczyka było 38:26. Michał Lis oraz Mateusz Szczypiński próbowali nieco odrobić różnicę do gości, lecz te plany niweczyli Kordalski i Pruefer. Po pierwszej połowie na Podkarpaciu prowadzili zgorzelczanie, 45:33.

Na drugą połowę zawodnicy Rawlplug Sokół Łańcut wyszli mocno odmienieni. Zza linii 6,75m skutecznie przymierzał Szczypiński, niwelując po części przewagę Turowa do sześciu oczek (45:51). Chwilowo rękę na pulsie miał Bochno wraz z Kordalskim, lecz to nie zatrzymało gospodarzy. Celne rzuty Nowakowskiego, Lisa oraz Wrony przybliżyły zawodników trenera Kaszowskiego na punkt przed ostatnią kwartą (61:62). W czwartą kwartę dobrze weszli miejscowi. Zza linii 6,75m trafiali Nowakowski oraz Struski, co pozwoliło gospodarzom objąć siedmiopunktowe prowadzenie (73:66). W drugiej części tej ćwiartki w zespole Sokoła uaktywnili się m.in. Lis, Wrona, Nowakowski i Bręk. W ten sposób łańcucianie wygrali z Turowem Zgorzelec 83:75 i nadal siedzą na fotelu lidera 1.ligi.

Sensation Kotwica Kołobrzeg – Górnik Trans.eu Wałbrzych 72:71

STATYSTYKI

Zdecydowanie jeden z większych hitów tej kolejki mieliśmy w kołobrzeskiej hali Millenium. Koszykarze Senastion Kotwicy Kołobrzeg chcieli się odegrać za wpadkę z drugiej serii meczów, gdzie przegrali z Górnikiem Trans.eu Wałbrzych w Aqua Zdrój 77:88. Dla wałbrzyszan była to rywalizacja o tzw. cztery punkty, czyli bardzo ważne starcie mogące decydować o miejscu na końcu rundy zasadniczej. Choć do decydujących rozstrzygnięć jeszcze ponad dwa miesiące, to ważne było zapewnienie sobie wygranej po raz drugi z miejscowymi.

Premierową odsłonę lepiej otworzyli koszykarze Rafała Franka. Po koszach Damiana Pielocha było 7:2 dla miejscowych, lecz za moment po punktach spod kosza Marcina Dymały i 2+1 Piotra Niedźwiedzkiego mieliśmy równowagę (9:9). Chwilę później obydwa zespoły uzyskiwały kilkupunktową zaliczkę, lecz lepiej utrzymali ją wałbrzyszanie. Kolejne punkty Niedźwiedzkiego i Dymały dały po tej kwarcie trzypunktową zaliczkę (17:20). Po równym początku następnej części na przód wyszli miejscowi po trójce Wieczorka i punktowych akcjach spod kosza Itricha (30:24). Jeszcze później zza łuku przymierzył Nelson, a z półdystansu Pieloch. W ten sposób Czarodzieje z Wydm mieli siedmiopunktowe prowadzenie (35:28). W odpowiedniej chwili dla Górnika przymierzali zza linii 6,75m Durski oraz Pabian. Po 20 minutach zawodnicy Łukasza Grudniewskiego wygrywali 39:36.

Ten sam duet otworzył drugą połowę swoimi punktami, co pozwoliło wałbrzyskiej drużynie odskoczyć na osiem oczek (36:44). Nieco później miejscowi odpowiedzieli sekwencją siedmiu punktów pod rząd – trójka Jakubiaka sprowadziła zawodników Górnika z powrotem na ziemię (43:44). Do końca tej części rezultat trzymał się w granicach remisu, a trójka Pielocha dała po 30 minutach gry dwupunktową nadwyżkę na korzyść Kotwicy (53:51). W czwartej dziesiątce ponownie na większy dystans wyszli gospodarze po punktach Długosza i Pielocha (61:54). Jednak goście nie zamierzali odpuszczać tej rywalizacji – po wolnych Jakóbczyka i oczkach zdobytych przez Niedźwiedzkiego mieliśmy kolejne wyrównanie (61:61). Już niemal do końca pojedynku mieliśmy sporo emocji oraz walki. Ważnym trafieniem z półdystansu popisał się Nelson, a połowicznie wolne trafił Kowalenko. Sprawę próbowali wyratować Niedźwiedzki oraz Dymała. Pierwszy z nich trafił z pomalowanego pola, co jeszcze dało cień szansy dla Górnika. Niestety trafienie zza łuku wspomnianego Dymały okazało się nieskuteczne. W ten sposób zawodnicy Sensation Kotwica Kołobrzeg zrewanżowali się Górnikowi Trans.eu Wałbrzych za mecz z poprzedniej rundy, wygrywając 72:71.

Znicz Basket Pruszków – Miasto Szkła Krosno 86:79

STATYSTYKI

Krośnianie uskrzydleni zwycięstwem w Starogardzie Gdańskim (72:76) chcieli zrobić następny krok wygraną w Pruszkowie, by dołączyć do zespołów walczących o fazę play-off. Pruszkowianie przed tym meczem wiedzieli, że każdy mecz domowy będzie ważył podwójnie. Zwłaszcza, że przed podopiecznymi Michała Spychały zostało jeszcze osiem domowych starć, w których można wywalczyć punkty. Tym razem graczom Znicza dopisało więcej szczęścia.

Pierwsza kwarta była najbardziej defensywną częścią rywalizacji. Pruszkowianie mieli spory problem ze znalezieniem skuteczności w ataku. To z kolei genialnie wykorzystali krośnianie. Po punktach Dawida Zaguły oraz dobrej akcji spod kosza Juliana Jasińskiego było 14:4 dla gości. Ekipę Znicza ruszyły punkty duetu Łukasz Bodych – Damian Tokarski. To dało tylko trzypunktowy deficyt po tej części do Szklanego zespołu (12:15). Koszykarze Radosława Soji następną kwartę otworzyli serią ośmiu punktów z rzędu. Po efektownym wsadzie Szymona Szymańskiego krośnianom udało się ponownie uciec na dwucyfrowy dystans (12:23). Taką różnicę pomału zaczęli niwelować m.in. Adrian Suliński, Szymon Walczak czy Karol Dębski. Po akcji 2+1 pruszkowskiego skrzydłowego przewaga przyjezdnego zespołu stopniała do oczka (29:30). Końcówka drugiej kwarty to wymiana prowadzącej drużyny w obie strony. Minimalnie po pierwszej połowie byli zespół z Podkarpacia (36:37).

Trzecia kwarta to równorzędna walka między tymi zespołami i częsta zmiana prowadzenia. Większą zaliczkę po sześciu minutach trzeciej partii mieli krośnianie, gdy z wolnych punktował Ciesielski (48:52). Jednak kapitalną koncówkę tej części mieli miejscowi, gdy zza łuku przymierzyli Suliński, Walczak oraz Kamiński. Dwie trójki tego ostatniego gracza dały po półgodzinie gry sześciopunktowe prowadzenie dla Znicza (62:56). W ostatniej części koszykarze Znicza mieli 10-punktową zaliczkę po koszach Sulińskiego, Walczaka i Dębskiego (74:64). Rezultat na swą korzyść próbowali zmienić swoimi trafieniami Roman Janik, Damian Ciesielski czy Konrad Dawdo. Jednak więcej sił w decydującym fragmencie zachowali gracze z Pruszkowa. Zza łuku trafił Kamiński, a kolejne punkty dopisali Dębski oraz Suliński. W ostatecznym rozrachunku Znicz Basket Pruszków odnotował po sześciu porażkach z rzędu trzecie zwycięstwo na pierwszoligowych salonach, pokonując Miasto Szkła Krosno 86:79.

Dziki Warszawa – WKK Wrocław 67:74

STATYSTYKI

W ostatnich dniach do wrocławskiego WKK dołączył Artur Mielczarek z ekstraklasowego zespołu z Gliwic. Tym samym szkoleniowiec wrocławskiej drużyny, Łukasz Dziergowskiego wzmocnił pozycję 3/4 przed wyprawą na Stolicę. Gracze WKK chcieli przerwać słabszą postawę z ostatnich trzech meczów, gdzie zdobywali w ofensywie m.in. 67, 68 oraz 74 punktów. Warszawski zespół próbował zrehabilitować się za tęgie lanie w WKK Sport Center (56:88), a ponadto wrócić do doskonałej postawy jaką prezentowali w rywalizacji z Politechniką Opolską.

Dziki mocno rozpoczęli ten pojedynek, bo od trójek Karola Nowakowskiego i Grzegorza Grochowskiego (11:2). Po jeszcze jednej trójce w wykonaniu Przemysława Kuźkowa podopieczni trenera Szablowskiego wygrywali 15:4. Wówczas zawodnicy z Dolnego Śląska rzucili siedem punktów pod rząd. To jednak nie zraziło miejscowych, którzy w końcówce pierwszej kwarty wrócili do dwucyfrowej przewagi. Punkty spod kosza Kacpra Mościckiego i Pawła Kopycki zamknęły tą dziesiątkę. Gracze Dzików prowadzili 24:11. Przez ładne parę minut gospodarze trzymali wypracowaną zaliczkę dzięki Łączyńskiego i Kopyckiego. Gra miejscowych zawaliła się przez następne sześć minut. To mocno napawało do pracy zawodników z Wrocławia. Swój celownik odpowiednio ustawili Jędrzejewski i Prostak, a spod kosza trafiał Madray. Szesnastopunktowy serial punktowy gości dał im minimalne prowadzenie (29:30). Trzypunktowe trafienie Mateusza Łączyńskiego zakończyło pierwszą połowę meczu. Warszawianie prowadzili z WKK 32:30.

Trzecią odsłonę z mocną werwą otworzył Bartosz Majewskiego, dając dziewięciopunktowe prowadzenie dla miejscowych (39:30). Nieco później pięć oczek dla wrocławian zdobył Tomasz Prostak. Swoje dołożyli Michał Chrabota i Nick Madray, co dało powrót do gry przyjezdnej drużyny (43:43). Trzypunktowe trafienie Prostaka wyprowadziło graczy WKK na 46:43. Sprawy warszawskiej drużyny wziął Grzegorz Grochowski. Dzięki zdobytym dziewięciu oczkom przez tego zawodnika gospodarze podeszli na ostatnie dziesięć minut przy czteropunktowej nadwyżce (55:51). Wrocławska drużyna odwróciła rezultat na swą korzyść na początku czwartej kwarty, gdy spod obręczy trafiał Ochońko (57:61). W warszawskim zespole uaktywnili się Nowakowski, Grochowski oraz Majewski. Po punktach ostatniego gracza z powrotem na przód wyszli warszawscy zawodnicy (66:64). W najważniejszym momencie pojedynku we wrocławskim zespole punktowali Ochońko oraz Prostak. Warszawianie podobnie jak w poprzednim spotkaniu oddali wygrane spotkanie na stronę gości. WKK Wrocław wygrali w Stolicy z Dzikami 74:67 i tym samym przerwali pasmo trzech porażek z rzędu.

AZS UMCS Start II Lublin – SKS Starogard Gdański 95:88

STATYSTYKI

Kociewskie Diabły do lubelskiej hali MOSiR przyjechali z zamiarem powrotu na zwycięski szlak przy podciętych skrzydłach w domowym pojedynku ze Szklanym Zespołem (72:76). Lublinianie natomiast tym zwycięstwem mogli utrzymać swą szóstą pozycję w klasyfikacji.

Mecz przez większą część premierowej odsłony był mocno wyrównany. Zespoły walczyły kosz za kosz, a rezultat kiwał z jednej strony na drugą. Lepszą końcówkę tej części mieli starogardzianie, gdy zza łuku trafiali Bartłomiej Pietras, Szymon Ćwikliński, a akcją 2+1 popisał się Bartłomiej Karolak. Diabły minimalnie prowadzili po 10 minutach jednym punktem (25:26). Drugą kwartę dobrze rozpoczęli przyjezdni od punktów spod kosza Pietrasa oraz trzypunktowym rzucie Szymańskiego. Wówczas lublinianie odnotowali run 15:2. Genialne wejścia pod kosz Mikołaja Stopierzyńskiego oraz piękne paczki Adama Myśliwca i Karola Obarka dały kilkupunktowe prowadzenie dla zawodników trenera Łuszczewskiego (40:33). W następnym fragmencie Bartłomiej Karolak przywrócił do gry zawodników z Kociewia, zdobywając osiem punktów (43:41). Pierwszą połowę rywalizacji zamknął rewelacyjny Obarek, trafiając dwie trójki. AZS UMCS Start Lublin wygrywał 51:41.

Na początku trzeciej odsłony obydwa zespoły mocniej postawiły na ofensywę, lecz ciągle rezultat był pod kontrolą lublinian. Po 2+1 wspomnianego Obarka było 69:58. Ten sam zawodnik dołożył następne dziewięć oczek, co dało wyraźne prowadzenie gospodarzy (78:62). Po trzydziestu minutach lublinianie wygrywali 86:69. Wydawać by się mogło, że lublinianie dowiozą w ostatniej części taką zaliczkę, lecz starogardzianie zrobili mocny zryw. Z dystansu zaczęli trafiać Ryżek, Szymański oraz Ćwikliński, wykorzystując niemoc w ataku miejscowych. Tym samym gracze Bartosza Sarzało tracili do rezerw Startu jedynie siedem punktów (92:85). Jednak ważne punkty na zwycięstwo lubelskiej drużyny dali Pelczar oraz Obarek. 28-letni rzucający zagrał fenomenalne zawody, notując 35 punktów na 79% skuteczności z gry. Koszykarze z Koziego Grodu pokonali na własnym boisku Diabły 95:88.

fot. Elbrus Studio (archiwum)

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *