Cztery sobotnie rywalizacje w Suzuki 1 Lidze Koszykówki Mężczyzn po części odpowiedziały nam na najważniejsze kwestie: kto po tych meczach został liderem tabeli 1 ligi, kto wywalczył w Pelplinie zwycięstwo za tzw. cztery punkty oraz czy Turów Zgorzelec wzmocniony Adrianem Kordalskim poradził sobie z Kociewskimi Diabłami. Wszystkie odpowiedzi na te pytania w sobotnim podsumowaniu 16.serii meczów na pierwszoligowych salonach.
Decka Pelplin – Księżak Łowicz 80:63
Zaczęliśmy od pojedynku za cztery punkty w Pelplinie. Zarówno Decka oraz Księżak potrzebowały tego zwycięstwa – pelplinianie aby uniknąć strefy spadkowej, łowiczanie aby podłączyć się do zespołów z miejsc 13-14. Rywalizacja już na początku stała na dobrym poziomie, ponieważ w zespole Księżaka w dobrej dyspozycji był Michał Jankowski, a w zespole gospodarzy Mateusz Kulis. Pierwsza partia zakończyła się lekkim prowadzeniem przyjezdnych po akcji Piotra Robaka (20:22). Drugą kwartę otworzyli pelplinianie od serii 9:0 po celnych rzutach wolnych i trójce Sączewskiego. Ponadto bardzo aktywny tego dnia był Mariusz Konopatzki – zwłaszcza przy zbiórkach pod koszem. Decka po trójce Pułkotyckiego i punktach Szczerbatiuka schodzili do szatni przy dwucyfrowym prowadzeniu (37:27). Trzecią kwartę znacznie lepiej zaczęli gracze Marcina Radomskiego, którzy po celnych rzutach Sączewskiego i Kaszowskiego prowadzili bardzo wyraźnie (53:32) i śmiało można było stwierdzić, że Księżak się z tego nie podniesie. Łowiczanie w ostatniej części zdołali odrobić cztery punkty, lecz nie miało to żadnego znaczenia. Decka Pelplin zaliczyła cenne zwycięstwo z Księżakiem 80:63.
Górnik Trans.eu Wałbrzych – GKS Tychy 92:85 (po dogrywce)
Jeden z dwóch większych hitów tej kolejki. Wałbrzyszanie doskonale zdawali sobie sprawę, że na wpadkę z tyszanami nie mogli sobie pozwolić. Gracze GKS-u Tychy wiedzieli, że tą wygraną mogli wskoczyć już na podium po tej serii meczów. Po dość równym początku w lepszy rytm weszli zawodnicy Górnika – po punktach Kamila Zywerta i trójce Huberta Pabiana prowadzili w połowie premierowej odsłony 14:6. Chwilę później to zawodnicy GKS-u dochodzili do głosu za sprawą celnych rzutów Patryka Stankowskiego i Kacpra Mąkowskiego. W zespole gospodarzy uaktywnił się Piotr Niedźwiedzki – dzięki jego punktom Górnik wygrywał po tej dziesiątce trzema oczkami (22:19). Przyjezdni drugą kwartę rozpoczęli od punktów Mąkowskiego i 2+ Wielocha, wychodząc na minimalne prowadzenie (24:25). W późniejszym fragmencie miejscowi ponownie wyszli na przód dzięki punktom Pabiana (34:29), lecz po drugiej stronie boiska trafiali Koperski oraz Tyszka. Po 20 minutach w Aqua Zdroju był remis (38:38). Po dłuższej pauzie mieliśmy zarówno równorzędną walkę jak i wymianę inicjatywy z jednej oraz drugiej strony. To z kolei po 30 minutach trafiło w ręce Górnika, który po celnych rzutach Dymały i Pabiana wygrywali 58:56. W ostatnią dziesiątkę lepiej weszli przyjezdni, a dzięki trójce Koperskiego i punktach Diduszko mieli 6-punktowe prowadzenie (60:66). Siedmioma punktami z rzędu odpowiedzieli gospodarze, wychodząc ponownie do przodu (67:66). Już niemal do decydujących fragmentów meczu było naprawdę gorąco. Tyszanie po punktach Koperskiego i połowicznych wolnych Mąkowskiego mieli 4-punktowe prowadzenie (72:76), lecz Górnicy doprowadzili do dogrywki dzięki punktom Jakóbczyka, Pabiana i Malesy (77:77). W dodatkowym czasie lepsi okazali się wałbrzyszanie, a najważniejsze punkty na wygraną Górnika dopisali Malesa, Niedźwiedzki oraz Pabian (92:85).
PGE Turów Zgorzelec – SKS Starogard Gdański 75:80
W ostatnich dniach Turów Zgorzelec zdołał pozyskać Adriana Kordalskiego, który początek sezonu spędził w Czarnych Słupsk. W ten sposób zgorzelczanie przed własną publicznością szukali zwycięstwa nad Kociewskimi Diabłami. Starogardzianie z kolei podchodzili do tego pojedynku bez Bartłomieja Karolaka, Witalija Kowalenko oraz Michała Kierlewicza.
Spotkanie mocno zaczęła ekipa przyjezdnych, która po kilku minutach dzięki punktom Burczyka, Ryżka i Sadły prowadziła 9:1. Turów zmniejszył straty do czterech punktów po celnym rzucie z półdystansu Kacpra Traczyka (7:11). Jednak pod koniec kwarty zespół SKS-u przejął kontrolę i wypracował dziesięciopunktową przewagę po zakończeniu akcji z góry przez Bartłomieja Pietrasa (14:24). W drugiej odsłonie podopieczni trenera Szawarskiego ruszyli do odrabiania start i po celnym rzucie osobistym Filipa Pruefera przegrywali (21:27), lecz po punktach spod kosza Szymona Ryżka i Pawła Śpicy goście odjechali na osiem oczek (25:33). Do końca pierwszej połowy w zgorzeleckim zespole dobrze prezentował się Kordalski i to za jego sprawą PGE Turów schodził na 15-minutową przerwę przy czteropunktowej stracie do zawodników ze Starogardu (37:41). Po przerwie zawodnicy Bartosza Sarzały uciekli ponownie z rezultatem dzięki punktom duetu Stryjewski-Ryżek (43:54). Jednak rękę na pulsie miał niezawodny w tym spotkaniu Kordalski – po jego celnych punktach oraz punktach Marka i Pruefer na ostatnie dziesięć minut oba zespoły zeszły z parkietu przy jednopunktowej przewadze Diabłów (55:56). Ostatnia dziesiątka grana była pod większymi emocjami, a żadna z ekip nie wypracowała znacznej przewagi. Trzypunktowe trafienie Kordalskiego wyprowadziło Turów na pierwsze prowadzenie w tej konfrontacji (66:65), które zmieniało się z ręki do ręki. To z kolei zostało przy zespole przyjezdnym, gdy w ważnym momencie punkty zdobył Ryżek z Ćwiklińskim. Tym samym SKS Starogard Gdański wygrał wyjazdowe spotkanie z Turowem 80:75.
Sensation Kotwica Kołobrzeg – Rawlplug Sokół Łańcut 84:98
Największy hit tej kolejki ujrzeliśmy w Kołobrzegu. Łańcucianie podobnie jak z Górnikiem podeszli bez Rafała Kulikowskiego, Jacka Jareckiego oraz Bartosza Czerwonki i po raz kolejny udowodnili, że będąc w tak trudnej sytuacji kadrowej potrafią zwyciężać hitowe pojedynki. Mecz na początku układał się po myśli kołobrzeżan, którzy po 2+ Nelsona, punktach Długosza i trójce Pielocha prowadzili 10:5. To nie zmartwiło zawodników z Podkarpacia, którzy doprowadzili do wyrównania. Najpierw na 16:16 trójkową akcją popisał się Wojciech Pisarczyk, a do następnego wyrównania (21:21) zza łuku przymierzył Nowakowski. Ten sam zawodnik zdobył kolejne siedem punktów na swoje konto, wyprowadzając Sokół po pierwszej części na dwupunktową zaliczkę (26:28). W drugiej kwarcie zespoły grały kosz za kosz i nadal nie były w stanie wyjść na większą przewagę. Ta z kolei przyszła w następnym fragmencie na korzyść zawodników Sensation Kotwicy, którzy raz za raz punktowali pod koszem. Trzypunktowy rzut Damiana Pielocha zamknął drugą kwartę, po której gracze Rafała Franka wygrywali 50:40. Piętnastominutowa przerwa bardzo mocno rozluźniła gospodarzy, a Sokoła wręcz zmotywowała. Celne rzuty Przemysława Wrony i Mateusza Szczypińskiego sprowadziły kołobrzeżan na ziemię, wyrównując ponownie rezultat (55:55). W następnych minutach Sokoły pokazały kolektywny basket, z czym nie potrafili sobie poradzić miejscowi. W ten sposób po trójce Pisarczyka, Rawlplug Sokół Łańcut prowadził po 30 minutach siedmioma punktami (62:69). Sokół w ostatniej dziesiątce udowodnił, kto bardziej zasłużył na wygraną. Celne rzuty Filipa Struskiego oraz kolejne punkty Wojciecha Pisarczyka i Mateusza Szczypińskiego dały ponad 20-punktową zaliczkę (72:94). Kołobrzeżanie po takim ciosie się już nie podnieśli. Podopieczni Dariusza Kaszowskiego zasłużenie wygrali wyjazdowy mecz z Sensation Kotwicą Kołobrzeg 98:84.
fot. Rawlplug Sokół Łańcut (fanpage)