Suzuki 1 Liga: Horror dla Diabłów, Strzelanka w Tychach

Sobotni wieczór z Suzuki 1 Ligą Koszykówki Mężczyzn to siedem ciekawych meczów w ramach 24. kolejki. Do bardzo ciekawej strzelaniny doszło w Tychach, gdzie zawodnicy Weegree AZS-u Politechniki Opolskiej okazali się lepsi od GKS-u Tychy. Emocji nie zabrakło również w Pruszkowie. Celne punkty spod kosza Filipa Stryjewskiego zaprowadziły Diabły do zwycięstwa nad Zniczem Basket Pruszków. Ważne punkty spod Podkarpacia wywieźli gracze Dzików Warszawa, ogrywając wysoko Rawlplug Sokoła Łańcut. Ważny triumf odniósł inny zespół z podkarpackich rejonów – Miasto Szkła Krosno wyrwało zwycięstwo w Wałbrzychu Górnikowi. W pozostałych meczach zwycięstwa odnieśli AZS AGH Kraków oraz Sensation Kotwica Kołobrzeg.

Górnik Trans.eu Wałbrzych – Miasto Szkła Krosno 78:79 STATYSTYKI

Wałbrzyszanie do tego starcia podeszli bez trzech swoich zawodników – Piotra Niedźwiedzkiego, Jana Malesy oraz Kamila Zywerta. Krośnianie z kolei nadal czekają na powrót Santiango Vauleta. Jednak podopieczni trenera Soji przy nieobecności trzech zawodników gospodarzy mieli szansę na wyrwanie kompletu punktów.

Pierwsza połowa meczu była stosunkowo wyrównana. Zespoły miały kilkupunktowe zaliczki, a ponadto na zmianę wychodziły na prowadzenie. Dobrze w pierwszej połowie dla Górnika spisywał się tercet Jakóbczyk-Dymała-Durskiego. Po przeciwnej stronie zobaczyliśmy bardziej zespołową grę, bo każdy z zawodników w zielono-czarnych strojach dodawał swoje punkty od siebie. Połowicznie wykorzystane wolne przez Huberta Pabiana dały jednopunktową stratę do Szklanego Teamu (38:39).

Po zmianie stron krośnianie lepiej rzucili się na swoich przeciwników. Skutecznie spod kosza trafiali Jasiński oraz Rompa. Po efektownej paczce z góry tego drugiego przyjezdni osiągnęli dwucyfrową przewagę (43:53). Górnicy starali się odgryźć punktami Jakóbczyka oraz Durskiego, lecz zza łuku na koniec trzeciej kwarty trafił Konrad Dawdo. Po 30 minutach krośnianie prowadzili czterami punktami (55:59).

Czwartą odsłonę lepiej otworzyli goście. Po punktach Szymańskiego i Ciesielskiego z powrotem mieliśmy dwucyfrowe prowadzenie (57:70). Wałbrzyski zespół w ciągu następnych 4:23 sekund zdążył zneutralizować przewagę za sprawą trafień Dymały, Jakóbczyka i Pabiana. Po następnych punktach dołożonych przez Dymałę i Pabiana było prowadzenie gospodarzy (76:73). W crunch-time lepiej presję znieśli przyjezdni. W kulminacyjnym momencie trafiał Julian Jasiński, co dało niespodziankę w Aqua Zdroju. Miasto Szkła Krosno wygrali z Górnikiem 79:78.

Rawlplug Sokół Łańcut – Dziki Warszawa 68:93 STATYSTYKI

Ciut gorszy okres w swojej grze mają zawodnicy Rawlplug Sokoła Łańcut, ale nikt nie spodziewał się takiego wyniku z Dzikami Warszawa. W warszawskim zespole po dłuższej przerwie zagrał Mateusz Szwed, witając się ze swoimi partnerami z kontem 13 „oczek”. Aż sześciu zawodników trenera Szablowskiego zakończyło konfrontację z dwucyfrowym dorobkiem punktowym.

Łańcucianie jedynie przez piętnaście minut całej konfrontacji potrafili istnieć w tym meczu, gdy aktywnili byli m.in. Przemysław Wrona, Mateusz Bręk, Wojciech Pisarczyk czy Filip Struski. Jednak lepiej piłką dzielili się warszawianie, co zamieniali na przykładowo bardzo dobrą grę zza łuku (14/25 za trzy). Do przerwy wyraźne prowadzenie Dzików 53:31.

Po dłuższej przerwie większych fajerwerków nie było. Warszawscy koszykarze konsekwentnie wykonywali wszystkie zaplanowane klucze do tej rywalizacji m.in. mocno ograniczając walkę na desce Sokoła (25:37 dla Dzików) i nadal wypunktowywali miejscowych na różne sposoby. Łańcucianie nie byli w drugiej dwudziestce złamać dwucyfrowej granicy. W ten sposób warszawskie Dziki odnieśli triumf numer dziewięć, ogrywając Sokoła 93:68.

Znicz Basket Pruszków – SKS Starogard Gdański 80:82 (po dogrywce) STATYSTYKI

Kolejny thriller z udziałem Kociewskich Diabłów mieliśmy w Pruszkowie. W ostatnich dniach na ławce trenerskiej doszło do wzmianki. Nowym szkoleniowcem starogardzian został Marek Popiołek, który zadebiutował w tym pojedynku. Ostatnie cztery mecze dla graczy Znicza kończyły się w większości korzystnie. Zatem podopieczni trenera Spychały liczyli na odniesienie zwycięstwa.

Gracze w niebieskich strojach kapitalnie rozpoczęli mecz, bo od wysokiego prowadzenia po pięciu minutach 17:0. Pierwsze punkty na przełamanie dla miejscowych zdobył Karol Dębski, a po nim następne „oczka” dołożyli Karol Kamiński oraz Błażej Sowa. Po dziesięciu minutach prowadzenie Diabłów wyniosło trzynaście punktów (12:25).

Im dalej w las szło to starcie tym gracze z Kociewia grali już tylko coraz gorzej. Pruszkowianie coraz lepiej wchodzili w walkę. Dzięki punktom Kamińskiego, Czosnowskiego przewaga gości stopniała po pierwszej połowie do sześciu punktów (33:39). Po zmianie stron pruszkowscy zawodnicy kontynuowali swój dobry rytm w ofensywie z poprzedniej dziesiątki. Celna trójka Czosnowskiego i punkty Bodycha sprawiły, że Znicz tracił dwa punkty do swoich oponentów (44:46). Chwilę oddechu dla przyjezdnych dali celnymi trafieniami spod kosza Ryżek i Burczyk. Po dłuższej chwili w zespole Znicza uaktywniło się trio Suliński-Bodych-Dębski. Za sprawą zdobytych przez nich punktów to ekipa z Pruszkowa prowadziła po 30 minutach 59:55.

W czwartej odsłonie gracze z Pruszkowa zdołali odskoczyli na dziewięć punktów, gdy punktowali: spod kosza Bodych, a zza łuku Suliński (66:57). Wówczas do pracy wzięli się przyjezdni. Dzięki dobrym akcjom Ryżka, Stryjewskiego i trójce Pietrasa to Diabły byli na prowadzeniu (68:71). Do dodatkowego czasu gry doprowadziła akcja 2+1 Karola Kamińskiego. W dogrywce starogardzianie mieli pięciopunktową zaliczkę po koszach Sadło, Burczyka i Ryżka (75:80). Do ostatniego wyrównania tej rywalizacji doprowadził swoimi punktami Karol Dębski (80:80). W najważniejszej akcji tej konfrontacji skuteczną dobitką popisał się Filip Stryjewski. Tym samym Kociewskie Diabły zdobyli cenny komplet punktów, pokonując w Pruszkowie Znicza 82:80.

AZS AGH Kraków – PGE Turów Zgorzelec 83:78 STATYSTYKI

Krakowianie ostatnio są na wznoszącej fali, ponieważ zaliczyli zwycięstwa z wrocławskim WKK (99:95) oraz koszalińskim Żakiem (100:98 po dogrywce). Zgorzelczanie z kolei dostali w ubiegłej kolejce „zimny prysznic” od kołobrzeskiej Kotwicy. Dlatego podopieczni trenera Szawarskiego starali się powalczyć o zwycięstwo.

Pierwsza połowa rywalizacji była absolutnie wyrównana. Bardzo dobrze w zespole gości Bartosz Bochno współpracował z Michałem Markiem, który wykańczał sytuacje jeden na jednego. Doświadczony Bochno rzucił 13 punktów (w tym trzy trójki), a wspomniany Marek oczko więcej (14). W krakowskim zespole mieliśmy odrobinę równiejszy podział, bo oprócz dobrze grającego Wojtka Frasia i Kacpra Majki dobrze spisywali się również zmiennicy. Szczególnie dobrą zmianę dał Damian Dyrda, który punktował swoich rywali na różne sposoby. Sześć punktów pod rząd zdobytych przez Majkę zamknęło pierwszą połowę meczu. Krakowscy zawodnicy prowadzili z Turowem 48:46.

Po zmianie stron krakowianie mocniej skupili się na swojej defensywie niż na swoim ataku, a przyniosło to spory efekt. Zgorzelczanie w tej części złapali jedynie osiem punktów m.in. z rzutów wolnych (Stawiak) i skutecznymi akcjami spod kosza (Kordalski oraz Traczyk). Skuteczne akcje Frasia oraz kolejne punkty Lisa dały po półgodzinie gry 11-punktową zaliczkę dla AGH-a (65:54). Zgorzelczanie ostatnią część otworzyli ośmioma punktami z rzędu. Po pięknym wsadzie w wykonaniu Kordalskiego, Turów tracił trzy punkty do miejscowych (65:62). Rezultat trzymał się w tych granicach przez większość tej ćwiartki, a po punktach Stawiaka z półdystansu był nawet remis (71:71). W kluczowym momencie spotkania punkty zdobył Wojciech Leszczyński, a wspomagali go Kacper Majka i Piotr Lis. Zgorzelczanom zabrakło czasu na odrobienie przewagi. W rezultacie AZS AGH Kraków odnotował czwarte zwycięstwo z rzędu, ogrywając Turów 83:78.

WKK Wrocław – MKKS Żak Koszalin 79:70 STATYSTYKI

Wrocławianie po triumfie w Starogardzie Gdańskim chcieli podtrzymać dobrą passę w tej lidze, wywalczając komplet punktów w domowym starciu z Żakiem Koszalin. Koszalinianie po czwartkowym zwycięstwie nad rezerwami Śląska Wrocław liczyli na wywiezienie dwóch zwycięstw z Dolnego Śląska. Podopieczni trenera Ignatowicza w ten weekend przywiozą do siebie jedno zwycięstwo, ponieważ gracze WKK prezentowali się nieco lepiej.

Koszalinianie całkiem dobrze otworzyli mecz, bo od punktów z pomalowanego pola Jakuba Dłoniaka i Darrella Harrisa. Wrocławski zespół miał sporo problemów z atakiem, a koszaliński Żak wykorzystywał te okazje. Po paczce z góry Sewioła i trójce Harrisa, Żak prowadził 13:6. Od tego momentu przyjezdni nie zdobyli więcej punktów, ponieważ gracze trenera Dziergowskiego agresywnie grali w obronie. Tomasz Ochońko wypunktował koszalinian na wszystkie możliwe sposoby, a z wolnych nie mylił się Maksymilian Wilczek. Wrocławianie po tej części prowadzili 18:13.

Druga kwarta zakończyła się minimalnym zwycięstwem wrocławian. Jednak koszalinianie zdołali na początku doprowadzić do wyrównania po punktach Dłoniaka i Tomaszewskiego (22:22), a nieco później po punktach spod obręczy Sewioła wyjść minimalnie na przód (26:27). Grę wrocławskiej drużyny trzymali Wilczek oraz Patoka, dając ponownie gospodarzy na prowadzenie. Lepszą końcówkę pierwszej połowy mieli zawodnicy w białych strojach. Z półdystansu trafił Wojciech Wątroba, a trójka Tomasza Ochońki zamknęła pierwsze dwadzieścia minut meczu, po których WKK prowadziło 38:32.

Po dłuższej pauzie wrocławianie zostawili swoją grę w szatni. Słabszy okres gry wrocławian wykorzystali przyjezdni. Po punktach Marcina Tomaszewskiego ponownie padł remis, a po 2+1 Darrella Harrisa i akcji spod kosza Marcina Zarzecznego to Żak był na kilkupunktowym prowadzeniu (45:50). Parę chwil później straty odrobili Jakub Patoki i Maks Wilczek, zdobywając punkty (pierwszy zza łuku, drugi z wolnych). Do końca tej kwarty prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Trójki Tomasza Ochońko dały po 30 minutach rywalizacji minimalne prowadzenie miejscowym 58:57.

Ostatnia odsłona toczyła się podobnie jak cała rywalizacja. Wrocławianie wychodzili parokrotnie na wyższe prowadzenie, ale za każdym razem koszalinianie odnajdywali sposób na nadrobienie ich. Wszystko zatem sprowadziło się do decydujących fragmentów spod kosza. Tu zdecydowanie przeważali wrocławianie, a konkretnie Ochońko. Doświadczony rzucający zdobył osiem punktów z rzędu (w tym dwie ważne trójki), a trzypunktowy rzut na końcowy wynik ustalił Wilczek. Zawodnicy WKK Wrocław odnotowali 11 zwycięstwo w obecnym sezonie, pokonując Żak Koszalin 79:70.

Sensation Kotwica Kołobrzeg – Decka Pelplin 75:60 STATYSTYKI

Nie było niespodzianki w kołobrzeskiej hali Millenium, gdzie Sensation Kotwica Kołobrzeg dość pewnie wygrali z Decką Pelplin. Obydwa zespoły dość sennie rozpoczęły to spotkanie. Pelplinianie zdołali się nieco ożywić po punktach Konopatzkiego, Kaszowskiego i Szczepanika (2:11). Inicjatywę pod koniec tej kwarty mieli zawodnicy Kotwicy. Spod kosza trafiali Wojciech Jakubiak i Damian Pieloch, a z przedłużonej linii rzutów wolnych Mateusz Itrich. Zawodnicy Decki prowadzili po tej części jedynie jednym punktem (11:10). Obydwa zespoły miały odpowiednio z gry (4/14) oraz (5/18).

W drugiej kwarcie gospodarze podwoili swój dorobek punktowy w trzy minuty, dzięki dobrej grze duetu Itrich-Nelson (20:11). Odrobinę później żywszą atmosferę w zespół trenera Radomskiego próbowali wprowadzić swoimi trafieniami Karol Michałek oraz Aleksander Szczerbatiuk. To się na niewiele zdało, bo kołobrzeżanie coraz śmielej odnajdywali sytuacje do zdobywania punktów. Do punktującego Nelsona dołączyli Kurpisz oraz Kutta. Po ich celnych akcjach Sensation Kotwica Kołobrzeg prowadzili po pierwszej połowie 33:17.

Druga połowa była zupełnie inna od swej poprzedniczki. Przyjezdni lepiej zaprezentowali się w ofensywie dzięki punktom Kulisa i Konopatzkiego. Jednak w zespole miejscowych czujni byli Nelson, Pieloch i Kutta, trafiając wspólnie cztery trójki (47:32). Pelpliński zespół zdołał 2/3 straty do Kotwicy odrobić, a to za sprawą celnych rzutów Dawida Sączewskiego. Trójka Remona Nelsona zamknęła trzecią dyszkę spotkania. Czarodzieje z Wydm podchodzili do ostatniej części z 8-punktowym prowadzeniem (53:45).

Kluczowy fragment miał miejsce na początku czwartej odsłony, gdy skutecznie trafiali Nelson oraz Długosz. Drugi z nich trafił dziewięć punktów w tej kwarcie, co wystarczyło na odbudowanie przewagi z pierwszej połowy (68:51). Pelplinianie do końcowej syreny nie zdołali odrobić tak wyraźnej przewagi. Kołobrzeżanie w ostatecznym rozrachunku odnotowali swój 17. triumf na pierwszoligowych salonach, pokonując Deckę 75:60.

GKS Tychy – AZS Politechnika Opolska 101:106 STATYSTYKI

Zdecydowanie największy hit tej kolejki mieliśmy w Tychach, a ponadto dostaliśmy w sobotni wieczór festiwal w ataku po obydwu stronach parkietu. Obydwie ekipy doskonale zdawały sobie sprawę, o co tak naprawdę toczy się walka – przewaga własnego parkietu przed fazą play-off.

Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że będzie zacięta walka o zwycięstwo. Tyszanie postawili na rozdział ataku na poszczególnych zawodników, a ci wykorzystywali dogodne okazje do zdobycia punktów. Ten sam pomysł wykorzystali opolscy zawodnicy, którzy również rozdzielili między sobą atak. Po tej części w lepszej sytuacji byli goście po punktach Pawła Kreffta i Adama Kaczmarzyka, bo prowadzili 28:26.

Opolanie drugą partię otworzyli od trójek Kaczmarzyka, Kreffta oraz punktów spod kosza Skiby, wypracowując dwucyfrową przewagę (29:42). Krystian Tyszka, Patryk Stankowski oraz Andrzej Krajewski starali się swoimi punktami przybliżyć się choć odrobinę do gości. Jednak opolski zespół konsekwentnie grał swój basket, przez co zdobywał kolejne oczka do swojego konta. Punkty Kreffta oraz trójka Rutkowskiego zakończyły pierwszą połówkę meczu. Gracze Politechniki Opolskiej wygrywali w Tychach 61:46.

Trójkolorowi wzięli się do roboty tuż po długiej przerwie. Wówczas dobrze prezentował się Wieloch wraz z Tyszką i Diduszko. Jednak opolanie nadal mieli dwucyfrową przewagę, gdy punktowali spod samej obręczy Skiba oraz Kiwilsza (55:69). W drugiej połowie tej kwarty wolne pozycje do rzutu wykorzystali Mąkowski oraz Stankowski, zamieniając je na punkty. W ten sposób podopiecznym trenera Jagiełki udało się zbliżyć do swoich przeciwników na pięć oczek (69:74). Zespoły na decydującą dziesiątkę schodziły przy +4 dla Weegree AZS-u Politechniki Opolskiej (73:77).

Koszykarze z Opola na początku czwartej kwarty zdołali odskoczyć na osiem punktów po dwóch trójkach Kaczmarzyka. Jednak miejscowi zdołali po punktach Jakuba Nowaka i połowicznie wykorzystanych wolnych przez Łukasza Diduszkę zbliżyć się na jedno posiadanie (83:85). Wówczas ponownie uaktywnił się Krefft, a wraz z nim Wilk, Rutkowski oraz Kobel. Trzypunktowa akcja Patryka Wilka dała 10-punktową nadwyżkę dla opolskiego zespołu. Tyszanie do końca meczu nie znaleźli sposobu na nadrobienie tej różnicy. Opolanie pierwszy raz w swej historii pokonali GKS Tychy 106:101.

fot. Nasz Opolski Basket (fanpage)

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *