Suzuki 1 Liga: Spore niespodzianki, triumf Sokoła i Kotwicy

Rawlplug Sokół Łańcut oraz Sensation Kotwica Kołobrzeg nie zawiedli swoich fanów, wygrywając odpowiednio w Łowiczu oraz Krośnie. Zwycięstwo na przełamanie zdobyli gracze Decki Pelplin, ogrywając niespodziewanie AZS AGH Kraków. Spora niespodzianka była w stolicy, gdzie Dziki Warszawa pewnie pokonali GKS Tychy. Tak samo jak Znicz Basket Pruszków, który okazał się lepszy od WKK Wrocław. PGE Turów Zgorzelec po raz trzeci zanotował triumf na pierwszoligowych boiskach, pokonując Żaka Koszalin.

Decka Pelplin – AZS AGH Kraków 76:74 STATYSTYKI

Pelplinianie doskonale zdawali sobie sprawę z faktu, że następna wpadka przed własną publicznością może otworzyć trzem ostatnim zespołom z dolnych rejonów tabeli grę o utrzymanie. Krakowianie natomiast są po ostatnich czterech wiktoriach i bardzo chcieli jeszcze jeden komplet punktów dopisać do swojego konta. W zespole Wojciecha Bychawskiego zabrakło Wojciecha Leszczyńskiego z powodu drobnego urazu.

Rywalizację dobrze rozpoczęli miejscowi, gdy spod kosza trafiali Mateusz Kaszowski, Dawid Sączewski oraz Mateusz Kulis (10:4). Krakowianie na początku spotkania nie mogli znaleźć rytmu w ataku, co w efekcie kończyło nieskutecznymi trafieniami zza łuku czy z bliższego półdystansu. Do akcji włączył się Kacper Rojek oraz Piotr Lis. Dzięki ich dobrym zagraniom krakowski zespół niemal odrobił straty (14:13). W końcówce tej kwarty zza łuku celnie rzucili Wyszkowski oraz Kaszowski. W odpowiedzi także zza linii 6,75m trafił Lis. Po 10 minutach zawodnicy Decki prowadzili 20:16.

W następnej odsłonie pelplinianom ponownie udało się wyjść na wyższe prowadzenie dzięki punktom z pomalowanego pola Kulisa i połowicznie wykorzystanych wolnych przez Szczepanika i Kaszowskiego (30:21). Wówczas przyjezdni rzucili jedenaście punktów z rzędu. Po koszach Zmarlaka i Lisa to gracze w czarnych strojach byli na przodzie (30:32). Pod koniec pierwszej połowy mieliśmy wiele zmian prowadzenia. Pierwsze dwadzieścia minut meczu zamknęły punkty: dla Krakowa z wolnych Zmarlak, dla Pelplina spod kosza Sączewski. Do przerwy był remis 38:38.

Po przerwie rozgorzał równorzędny pojedynek. W pierwszych minutach obie ekipy były na styku, lecz później na odjazd zdecydowali się krakowianie. Po oczkach zdobytych przez Pawlaka i Frasia gracze AGH-u mieli sześciopunktową przewagę nad Decką (44:50). W następnym fragmencie goście z Kraka podwyższyli swe prowadzenie po akcji 2+1 Frasia (46:55). Pelplinianie w ciągu trzech minut trzeciej kwarty pokazali swoje serce do gry. Punkty Szczepanika, Pułkotyckiego i Sączewskiego odrobiły stratę do rywali, a następne trafienia Kaszowskiego i Konopatzkiego wyprowadziły Deckę przed ostatnią kwartą na pięciopunktową zaliczkę (61:56).

Przyjezdni wzięli się do pracy w ostatniej dyszce. Dobrze ostrzeliwane, a co ważniejsze skuteczne kosze Pawlaka oraz Frasia dały w połowie czwartej kwarty kolejne wyrównanie (66:66). To nam zwiastowało sporo emocji w crunch-time. Zespoły jeszcze po jednym razie zmieniły się na przodzie. Pięć oczek zdobytych przez Kaszowskiego dały 4-punktową przewagę nad krakowskim AGH-em (74:70). Do ostatniego wyrównania doprowadziły wolne perfekcyjnie wykonane przez Lisa (74:74).

Piłkę na zwycięstwo mieli pelplinianie, co bardzo pięknie wykorzystali. Podwajany Mateusz Kaszowski przez zawodników AGH-a wypatrzył wolnego Mateusza Kulisa, który bez problemu zdobył punkty spod kosza. Próbę zza łuku miał w zespole gości Wojciech Frasia, ale trzypunktowy rzut był przestrzelony. Gracze Decki Pelplin cieszyli się z jakże ważnej wygranej nad AGH-em Kraków (76:74), która być może zapewni im miejsce o utrzymanie.

Miasto Szkła Krosno Sensation Kotwica Kołobrzeg 73:84 STATYSTYKI

Krośnianie po klęsce poniesionej w Derbach Podkarpacia musieli o niej bardzo szybko zapomnieć. W sobotni wieczór podopieczni trenera Soji podjęli następną ekipę z górnej części tabeli – Sensation Kotwicę Kołobrzeg. Czarodzieje z Wydm po triumfie z Decką Pelplin (75:60 – przyp. red.) przyjechali na drugi koniec Polski, aby powalczyć o zwycięstwo utrzymujące ich w czołowej trójce.

Zespoły na dobry początek pojedynku miały pięciopunktowe zaliczki, które szybko traciły. Lepiej po pierwszych pięciu minutach prezentował się zespół miejscowych. Po trójce Romana Janika i punktach Juliana Jasińskiego prowadzili 15:12. W kołobrzeskim zespole bardzo aktywny był Szymon Długosz, dorzucając punkty z wolnych oraz spod obręczy. Jednak w podkarpackiej drużynie świetnie spisywał się Jasiński, dokładając następne dwie trójki. W tej części silny skrzydłowy rzucił 14 punktów, co dało zasłużone prowadzenie dla biało-zielonych 29:24.

Drugą część spotkania lepiej otworzyli przyjezdni. Wówczas bardzo dobrze spisywał się Mateusz Itrich. Po jego pewnych zagraniach pod koszem kołobrzeżanie wyszli na minimalne prowadzenie (33:35). Krośnianie w ciągu ponad sześciu minut zdołali uciułać jedynie cztery oczka. Tą złą passę przerwali swoimi trafieniami Dawdo oraz Janik, co dało ponownie Szklanemu zespołowi wyjście na przód (38:37). Do końca pierwszej połowy było przekazywanie inicjatywy z rąk do rąk. Punkty zdobyte spod kosza przez Jasińskiego i Sobiecha zamknęły pierwsze dwadzieścia minut meczu. Gracze Miasta Szkła prowadzili 47:45.

Drugą połowę zawodnicy Kotwicy otworzyli od run 9:0 za sprawą Długosza oraz Nelsona. Krośnianie w pierwszych minutach mieli sporo kłopotów z kończeniem swoich akcji oraz wymuszonych błędów. Sprawy w swoje ręce wziął Roman Janik, który dwoił się a nawet troił w zdobywaniu punktów. Po jego skutecznych akcjach gracze z Podkarpacia doprowadzili do remisu (60:60). Kołobrzeski zespół zdołał wrócić do kilkupunktowej przewagi po celnych rzutach Nelsona, lecz kroku dotrzymywali mu Janik oraz Ciesielski. Trzecią partię zakończył trzypunktowy rzut Damiana Pielocha. Koszykarze Sensation Kotwicy po 30 minutach wygrywali 69:65.

Cień szansy na początku czwartej kwarty dał trójką Ciesielski. Nieco później spod kosza dla Kotwicy trafili Długosz oraz Nelson. Obydwa zespoły bardziej skupiły się na defensywie przez co mieliśmy znacznie mniej skutecznych akcji w ataku. Gospodarze mieli sporo szans na odrobienie tych strat, ale każdy rzut kończył się niepowodzeniem lub punktami przeciwników z kontry. Szansę na zmianę rezultatu dawali punktami spod kosza Jasiński oraz Dawdo (72:78). Ważną trójkę na dobicie Szklanego zespołu trafił Nelson, a następne oczka z półdystansu dodał Pieloch. Czarodzieje z Wydm wygrali na Podkarpaciu 84:73. Zawodnicy trenera Franka na ten moment są wiceliderem tabeli, zaś Miasto Szkła Krosno zaliczają trzynastą wpadkę. To daje im zaledwie 13. lokatę.

Księżak Łowicz – Rawlplug Sokół Łańcut 69:94 STATYSTYKI

Łańcucianie po słabszych trzech kolejkach odkuli się, wygrywając w Derbach Podkarpacia. Gracze trenera Kaszowskiego pojechali do Łowicza, aby zgarnąć pulę punktów. Łowiczanie po wpadce we wrocławskiej Kosynierce musieli liczyć na łud szczęścia przed własną publicznością z dużo wyżej rozstawionym zespołem z Łańcuta.

Żółto-czarni dobrze weszli w mecz. Po trójce Mateusza Szczypińskiego zdołali odskoczyć na kilkupunktowe prowadzenie (2:7). Piotr Robak oraz Mateusz Fatz starali się jak mogli odrabiać te straty, lecz taki pomysł wyrzucili z głowy Przemysław Wrona oraz Wojciech Pisarczyk (8:15). Do końca premierowej osłony przyjezdni utrzymywali kilkupunktową zaliczkę. Pierwszą kwartę zamknął punktami spod obręczy Michał Świderski (17:23).

Łowicką ekipę na moment w drugiej kwarcie przybliżyli swoimi trafieniami Robak oraz Stanios (22:27), lecz to było praktycznie na tyle co mogli zrobić. Bardzo skutecznie prezentowali się nadal Szczypiński oraz Wrona, a do tej dwójki dołączył Nowakowski. Kawał dobrej roboty odwalił pierwszy z wyżej wymienionych (Szczypiński). 23-letni gracz dołożył trzy celne trójki, co dało po pierwszej połowy sporą zaliczkę dla Sokołów w Łowiczu – 44:31.

Po zmianie stron niewiele się wydarzyło. Zawodnicy Rawlplug Sokoła Łańcut kontrolowali wszystkie wydarzenia na pierwszoligowym boisku, powiększając stopniowo prowadzenie. Szkoleniowiec łańcuckiej drużyny dał pograć wszystkim zawodnikom w tym spotkaniu. Ostatecznie w łowickim OSiR-ze Rawlplug Sokół Łańcut wygrał bardzo pewnie z Księżakiem 94:69. Sokoły tym zwycięstwem zachowali pozycję lidera, a Księżak spadł na przedostatnią pozycję w tabeli.

PGE Turów Zgorzelec – MKKS Żak Koszalin 86:73 STATYSTYKI

Zgorzelczanie takiego zwycięstwa potrzebowali jak tlenu. Zawodnicy trenera Wojciecha Szawarskiego wygrali trzy spotkania w lidze, włączając w to triumf z Żakiem. Koszalinianie zdawali sobie sprawę, że rywalizacja z Turowem będzie zgoła rzeczy trudniejsza.

Zawodnicy ze Zgorzelca uzyskali kilkupunktową przewagę na początku pojedynku, gdy skutecznie grał Stanisław Heliński. Swoje punkty dołożyli też Adrian Kordalski oraz Bartosz Bochno (10:2). Koszalinianie dzielnie odpowiadali punktami Tomaszewskiego, Dłoniaka, Sewioła czy Prycia. Jednak do punktującego Kordalskiego dołączyli Stawiak oraz Marcinkowski. W ten sposób gracze w białych strojach mieli 10-punktowy bufor po 10 minutach walki (26:16).

Druga dziesiątka meczu była bardziej wyrównana. Zawodnicy Żaka starali się przybliżyć do Turowa za sprawą punktów Harrisa i Prycia z rzutów wolnych (31:24). W późniejszym fragmencie zza łuku trafili Stawiak oraz Bochno. To nie zniechęciło koszalinian do walki. Skuteczne akcje z pomalowanego pola Zarzecznego i Prycia pozwoliły przybliżyć ich zespół na pięć oczek do miejscowych (38:33). Do końca pierwszej połowy gospodarzom udało się dołożyć kolejne oczka za sprawą Kordalskiego i Bochno. Turów prowadził po 20 minutach z Żakiem ośmioma punktami (43:35).

Po dłuższej pauzie zawodnicy Turowa wrócili do dobrej gry z pierwszej kwarty. Bardzo dobrze spisywali się m.in. Kordalski, Marek, a także rezerwowi zawodnicy. Po trzypunktowym rzucie Marcinkowskiego przewaga gospodarza wzrosła do 20 punktów (66:46). Wiktor Sewioł, Darrell Harris oraz ich koledzy starali się odpowiedzieć na dobre zagrania miejscowej ekipy. Akcja 2+1 Marcinkowskiego i połowicznie wykorzystane wolne Kordalskiego dały po trzech kwartach wyraźne prowadzenie Turowa (70:51).

Ostatnia ćwiartka, co prawda padła łupem zawodników Żaka (16:22), lecz nie wiele wskórała z końcowym rezultatem. Zgorzelczanie do końcowej syreny kontrolowali wszystkie wydarzenia na boiska. Ostatecznie Turów Zgorzelec pokonał Żaka Koszalin trzynastoma punktami (86:73).

Dziki Warszawa – GKS Tychy 83:57 STATYSTYKI

Warszawskie Dziki w ostatnich rywalizacjach radzą sobie coraz lepiej. Tym razem ich wyższość musieli uznać zawodnicy GKS-u Tychy. Trójkolorowi zagrali najsłabsze zawody w trwającej kampanii. W pierwszej połowie zawodnicy trenera Jagiełki zdobyli tylko 27 „oczek”. W drugiej zaprezentowali się ciut lepiej (30), lecz to nie wystarczyło na będących w dobrym rytmie miejscowych.

Pierwsza kwarta na dobrą sprawę ustawiła całą rywalizację. Miejscowi rozpoczęli od dwóch paczek z góry Rafała Komendy, a swoje oczka dorzucili: Karol Nowakowski, Przemysław Kuźkow oraz Bartosz Majewski (12:2). Problemy w ataku próbowali zamaskować Kacper Mąkowski oraz Łukasz Diduszko, lecz bezskutecznie. Warszawianie chętnie wykorzystywali swoją zespołowość, co przełożyło się na następne trafienia Kuźkowa, Komendy, Nowakowskiego czy trójkę Pamuły. Po 10 minutach Dziki wyraźnie prowadziły z Tyszanami 28:12.

Tyszanie poprawili swą grę na początku drugiej kwarty po punktach zdobytych przez Patryka Stankowskiego i Krystiana Tyszki (28:20). To jednak nie zmartwiło warszawian, którzy odpowiedzieli serią 16:2. Po następnych punktach zdobytych przez Kuźkowa warszawska drużyna miała ponad 20-punktową przewagę nad GKS-em (46:22). Andrzej Krajewski celnie trafiał z wolnych oraz spod kosza, lecz niewiele zmieniło to obraz pierwszej połowy. Na przerwę zespoły schodziły do szatni przy +23 dla Dzików (50:27).

Druga połowa meczu rozgrywała się bez większych emocji. Dziki kontrolowały wszystkie możliwe zdarzenia na boisku, dając gościom wygrać trzecią odsłonę trzema punktami (13:16). Szkoleniowiec warszawskiej drużyny, Krzysztof Szablowskiego dał pograć wszystkim swoim zawodnikom w tym spotkaniu. Dziki Warszawa bardzo pewnie wygrali z GKS-em Tychy 83:57. Warszawianie włączyli się do gry o play-off. Na obecną chwilę są na 7. pozycji (11-13). Tyszanie po raz dziewiąty schodzą jako pokonani, lecz nadal pozostają na 5. miejscu (15-9).

Znicz Basket Pruszków – WKK Wrocław 81:69 STATYSTYKI

Gracze pruszkowskiego Znicza potrafią zaskakiwać na pierwszoligowych salonach, a przekonali się o tym koszykarze WKK Wrocław. Wrocławianie ostatnie dwa spotkania zaliczyli do udanych, lecz tym razem ponownie pojawiły się stare grzechy z jeszcze wcześniejszych meczów.

Mimo tego początek spotkania to serie punktowe z obydwu stron. Pruszkowianie rozpoczęli od punktów Łukasza Bodycha oraz Arkadiusza Adamczyka, a dla gości trafiali Nick Madray, Tomasz Prostak oraz Michał Jędrzejewski (4:7). Nieco później do wyżej wymienionych dwóch punktujących zawodników Znicza dołączył Szymon Walczak. Po punktach całej trójki zawodników to pruszkowski zespół przejmuje inicjatywę, mając ośmiopunktowe prowadzenie (17:9). Pod koniec premierowej odsłony swoje punkty dodał Kamil Czosnowski, a wtórował mu Łukasz Bodych. W ten sposób po tej części gracze w żółtych strojach prowadzili 27:15.

Następna kwarta rozgrywała się w ciut wolniejszym tempie. W pruszkowskim zespole zza łuku przymierzył Adrian Suliński, a po przeciwnej stronie spod kosza trafiali Nick Madray oraz Fryderyk Matusiak (33:21). Zespołom w następnych minutach tej ćwiartki trudno było odnaleźć drogę do kosza, a bardziej pracowały w obronie. W kolejnym fragmencie dla wrocławskiej drużyny zza łuku pocelował Prostak. Jednak końcowe fragmenty pierwszej połowy należały do zawodników Znicza. Punkty spod obręczy Adamczyka i trójka Sulińskiego zamknęły pierwsze 20 minut rywalizacji. Znicz wygrywał 42:28.

Pruszkowski zespół kapitalnie otworzył trzecią odsłonę od dwunastu punktów z rzędu w ciągu 4:48 sekund. Po punktach Walczaka i Bodycha przewaga miejscowych wzrosła do 26 „oczek” (54:28). Graczom w czarnych strojach udało się zdobyć punkty po trafieniach Jędrzejewskiego, Matusiaka oraz Patoki (58:35). Następne punkty dodali Prostak oraz Ochońko, lecz to nie zmieniło w żadnym stopniu wyniku po 30 minutach gry. Znicz wyraźnie wygrywał 63:42.

Przyjezdni ostatnią dyszkę wygrali dziewięcioma „oczkami” (18:27), ale to nie miało większego znaczenia. Pruszkowski team prezentował się całkiem przyzwoicie i to oni cieszyli się z szóstego triumfu w lidze, pokonując WKK Wrocław 81:69. Znicz tym samym traci od bezpiecznego utrzymania tylko dwie wygrane. Z dorobkiem 28 punktów (6-16) są na 15. pozycji. WKK Wrocław zalicza 12 porażkę w obecnym sezonie. Z kontem 34 punktów (11-12) zajmują ostatnie miejsce premiowane awansem do play-off (8. lokata).

Autor: Kamil Wróbel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *