Sporo emocji było w czterech niedzielnych starciach w ramach 17.serii meczów w Energa Basket Lidze. Gracze PGE Spójni Stargard pewnie wygrali wyjazdowy pojedynek z MKS-em Dąbrową Górniczą 101:87. W hicie kolejki włocławskie Rottweilery pokonały na wyjeździe Eneę Zastal BC Zielona Góra. Zwycięstwa odnotowali również gracze Trefla Sopot oraz Legii Warszawa.
MKS Dąbrowa Górnicza – PGE Spójnia Stargard 87:101
Dąbrowianie doskonale zdawali sobie sprawę, że wygrana z drużyną w bordowych barwach na chwilę ich wyciągnie z dolnej strefy tabeli. Z kolei koszykarze Marcina Łukomskiego tą wygraną mogli zahaczyć o drużyny z pozycji 8-9. Już w pierwszych minutach premierowej odsłony obydwa zespoły postawiły mocniej na ofensywę, co jedynie dodawało smaczku tego widowiska. U miejscowych dobrze spisywał się Devyn Marble z Milivoje Miloviciem, a po przeciwnej stronie znakomicie grało trio Nick Spires, Baylee Steele oraz Justin Gray. Dzięki ich celnym trafieniom Spójnia prowadziła po tej dyszce sześcioma punktami (26:32). W następnej kwarcie widowisko stało się całkiem wyrównane, a miejscowi mozolnie odrabiali straty. Dzięki kolejnym punktom Marbla, celnych rzutów Lewisa II i punktach spod kosza Sobina przewaga przyjezdnych stopniała do czterech oczek (43:47). Pod koniec pierwszej połowy Spójnia doszła do głosu – za sprawą zdobytych punktów przez Młynarskiego oraz trójkach Steela i Graya prowadziła po 20 minutach w Dąbrowie Górniczej 57:47.
Po piętnastominutowej przerwie w zespole przyjezdnych świetnie spisywał się Gilder, a swoje trafienia dokładali Gray oraz Steele. To dało po upływie trzech i pół minuty dość wyraźną przewagę nad dąbrowianami (54:72). Ciągle po stronie dąbrowian aktywny był Marble, a ponadto celne trafienia dali m.in. Czujkowski (trójka), Mijović (lay-up) oraz Lewis II. Jednak to przyjezdni ze Stargardu trzymali przewagę nad dąbrowską drużyną, która wyniosła po trzech dyszkach 12 oczek (67:79). Gospodarze czwartą partię otworzyli od celnego haku Sobina oraz półdystansu Lewisa II, lecz po stronie gości wstrzelił się Gray. Po jego trafieniu spod kosza gracze z województwa zachodniopomorskiego wygrywali różnicą 18 punktów (71:89). W następnym fragmencie inicjatywę przejął Davyn Marble, którymi swoimi punktami próbował pobudzić dąbrowską ekipę do odwrócenia spotkania. Jednak taką myśl wytrącali mu z głowy Baylee Steele oraz Kacper Młynarski. W ten sposób koszykarze PGE Spójni Stargard wywieźli cenne zwycięstwo w Dąbrowie Górniczej, pokonując miejscowy MKS 101:87.
Enea Zastal BC Zielona Góra – Anwil Włocławek 89:93
Do Zielonej Góry przyjechał dobrze spisujący się w tym sezonie Anwil Włocławek. Faworytem tego starcia byli przyjezdni i to pokazali już od pierwszych minut. Dzięki skutecznym akcjom Zigi Dimeca, Jonah Matthewsa oraz punktów spod kosza Kamila Łączyńskiego przyjezdni mieli dwucyfrową zaliczkę (7:17). Jednak Zastal w następnym fragmencie odrobił część strat za sprawą punktów Dragana Apicia oraz Nemanji Nenadicia. Po pierwszej kwarcie włocławianie prowadzili 21:17. W drugiej partii mimo doskonałej gry Łączyńskiego, Zastal w paru momentach zaczął wychodzić na prowadzenie. Kapitalnie zza łuku spisywał się Brembly, a następną trójkę dołożył Nenadić (27:26). Od tego momentu obydwa zespoły wychodziły na kilkupunktowe przewagi, które dość szybko traciły. Skuteczne rzuty wolne Szymona Szewczyka zamknęły tą część, po której zawodnicy Przemysława Frasunkiewicza minimalnie prowadzili 44:43.
W drugiej połowie przyjezdni powiększyli swój dystans nad Zastalem za sprawą trafień Łączyńskiego (47:52), lecz szybko do wyrównania doprowadziły celne rzuty Żołnierewicza (trójka) i Mazurczaka (lay-up). Nieco później rezultat przechodził z rąk do rąk, lecz po raz kolejny na medal spisał się Łączyński i Matthews. Dzięki ich punktom po 30 minutach goście z Włocławka wygrywali 67:59. Dwie trójki na otwarcie ostatniej ćwiartki trafił Szymon Szewczyk, powiększając przewagę Anwilu do 14 punktów (59:73). Zielonogórzanie zareagowali sekwencją 13:2, która po wolnych Bremblya dała jedynie trzypunktową stratę do przyjezdnych (72:75). Jednak w najważniejszych momentach rywalizacji trafiali Matthews i Łączyński (76:83). Nadzieję na przechylenie szali zwycięstwa dla zielonogórskiej drużyny dał za linii 6,75m Meier (79:83). Ostatnia minuta całej konfrontacji to nieskuteczna gra Zastalu oraz Anwilu, lecz to włocławianie wyszli z hali CRS-u ogromną ręką. Anwil w końcowym rozrachunku pokonał Zastal 93:89.
Autor: Aleksander Peters
GTK Gliwice – Trefl Sopot 72:82
Niefortunna seria porażek koszykarzy GTK Gliwice trwa nadal. Zawodnicy Roberta Witki rozpoczęli od porażki (dziesiątej z rzędu) z graczami Trefla Sopot. Z kolei drużyna Marcina Stefańskiego wygrała trzeci mecz z rzędu, co pomału zwiększa ich szanse na play-offy.
Początek należał do miejscowych, którzy po trójkach Jabarie’go Hindsa i Filipa Puta oraz skutecznej akcji spod kosza Daniela Gołębiowskiego prowadzili 8:0. Szybko te plany pokrzyżowali m.in. John Sharma czy Darious Moten. Po punktach drugiego z nich prowadzenie gliwiczan stopniało do zaledwie punktu (14:13). Graczy z Górnego Śląsku na przodzie trzymał swoimi trafieniami Hinds, lecz po stronie przyjezdnych uaktywnili się Fanke, Gruszecki i Young. Za sprawą ich punktów Trefl Sopot prowadził po pierwszej dziesiątce czterema punktami (24:28). Goście z Trójmiasta drugą kwartę otworzyli od trójek Gruszeckiego i Kolendy, a spod kosza dokładali Young i Franke (27:38). Chwilę później dla gliwickiej drużyny zapunktował Jonathan Williams (powracający do gry) oraz Kristijan Krajina. W połowie tej części sopocka ekipa prowadziła pięcioma punktami (35:40). W następnym fragmencie rywalizacja nieco bardziej się wyrównała, a przewaga sopocian oscylowała w granicach 4-7 punktów. Celne rzuty Motena i Gruszeckiego sprawiły, że po 20 minutach Trefl schodził na przerwę z 8-punktową zaliczką (42:50).
Po zmianie stron sprawy gliwickiej drużyny wziął na swoje barki Gołębiowski, trafiając w tej odsłonie akcję 2+1 oraz trójkę. Jednak po drugiej stronie boiska zza łuku trafiał Kolenda, a z góry piłkę zapakował Moten (50:60). Od tego momentu miejscowi rzucili się za podgonienie wyniku – za sprawą lay-upu Dodda oraz dwóch celnych wolnych Wiśniewskiego mieliśmy remis (61:61). Końcowy fragment trzeciej części należał do sopocian, którzy zdobyli sześć oczek z rzędu. Punkty Yannicka Franke sfinalizowały trzecią kwartę, po której drużyna z Sopotu prowadziła 67:61. W ostatniej dziesiątce ofensywa gliwickiej drużyny kompletnie stanęła w miejscu, a przyjezdni bezlitośnie z tego skorzystali. Dzięki celnym rzutom Younga oraz Leończyka podopieczni trenera Stefańskiego osiągnęli pułap 14 „oczek” (64:78). Losy rywalizacji próbowali odkręcić Jabarie Hinds oraz Kristijan Krajina, lecz ostatecznie wygrana padła w ręce Trefla Sopot – 82:72.
Twarde Pierniki Toruń – Legia Warszawa 77:87
Licząc ostatnie trzy mecze toruńskich pierników to wszystkie zakończyły się one klęskami. Tym razem zawodnicy Ivina Skelina na własnym parkiecie musieli uznać wyższość Legii Warszawa. Warszawianie dzięki temu zwycięstwu podłączyli się do zespołów z Zielonej Góry oraz Szczecina zajmujących odpowiednio 5. i 6.miejsce. Po dość równym początku konfrontacji na pięciopunktowe prowadzenie wyszli toruńscy zawodnicy po celnych koszach Roko Rogicia oraz Aarona Cela (13:8). W następnym fragmencie pierwszy z nich dołożył kolejne pięć punktów, a z wolnych trafiał Daniel Amigo. W ten sposób gospodarze odskoczyli na dziewięć oczek (23:14), lecz część strat nadrobili gracze ze Stolicy za sprawą trójki Grzegorza Kulki oraz 2+1 Dariusza Wyki. Torunianie po tej części prowadzili 25:20. Warszawska drużyna w kolejnej ćwiartce zaczęła odrabiać deficyt dzięki trafieniom Cowelsa II. Jednak nie do zatrzymania był James Eads III, a zza łuku celnie przymierzali Roko Rogić oraz Michał Kołodziej. W ten sposób toruńskie Pierniki ponownie odskoczyły na kilkupunktowy dystans (39:31). Jednak ten zdołał nadrobiony w ciągu 3:52 sekund przez warszawskich koszykarzy. Celne trafienia do kosza Koszarka, trójka Wyki oraz punkty spod kosza Abdura-Rahkmana sprawiły, że to legioniści wyszli na prowadzenie (39:42). W końcowym fragmencie pierwszej połowy celnie rzucał Amigo, co dało po dwóch kwartach minimalne prowadzenie Twardych Pierników nad Legią – 43:42.
Trzecią odsłonę otworzyły punkty Eadsa III, lecz Stołeczni ciągle trzymali się blisko miejscowych za sprawą Skificia oraz Wyki. Chwilę później na wyższe prowadzenie wyszli po raz trzeci gospodarze dzięki punktom Rogicia, ale po raz wtóry zawodnicy w zielonych strojach nadrobili różnicę za sprawą Cowelsa III oraz Kamińskiego (54:54). Niemal do końca kwarty zespoły trzymały się stosunkowo blisko. Trzypunktowe trafienie Kamińskiego pozwoliło na decydującą część legionistom zejść z placu boju z minimalną zaliczką (64:65). Kluczowy fragment nastąpił już na początku czwartej odsłony, gdy warszawianie zdobyli jedenaście punktów pod rząd. Torunianie przez niemal sześć minut zdążyli spudłować sześć razy z gry, a ponadto popełniali proste straty i przewinienia. Sprawy w ręce wziął wtedy Rogić, dokładając sześć. To było jednak zbyt mało, aby odmienić losy pojedynku. Legia wygrała wyjazdowe spotkanie w Toruniu 87:77.
Autor: Miłosz Siuber