Przemysław Kuźkow: „Podstawą jest trener, który ma do Ciebie zaufanie i wierzy w Twoje umiejętności” [WYWIADOWNIA #16]

Redakcja Projektu Kosz postanowiła przyjechać ponownie do Warszawy. O dotychczasowych wynikach Dzików Warszawa na pierwszoligowych boiskach, początkach swojej przygody z koszykówką, współpracy z trenerem Krzysztofem Szablowskim oraz podsumowanie ubiegłego roku porozmawialiśmy z rzucającym Dzików Warszawa, Przemysławem Kuźkowem. Serdecznie zapraszamy do lektury.

Redakcja Projektu Kosz: Cześć Przemysławie. Powiedz nam na samym początku jak upłynęły tegoroczne Święta Bożonarodzeniowe oraz Sylwester?

Przemysław Kuźkow: Cześć, święta jak zwykle szybko zleciały, ponieważ uwielbiam spędzać czas ze swoją rodziną, a wiadomo, że w taki chwilach czas leci szybko i chciałoby się go zatrzymać. Sylwester był dosyć spokojny, spędziłem go w zaciszu domowym, razem z moją dziewczyną, kilkoma znajomymi i naszymi psiakami.

R: Czy podczas rozmów przy wigilijnym stole padały pytania związane z koszykówką?

P.K.: Nie było ich za dużo, ponieważ wtedy koszykówka schodzi na dalszy plan i staram się na chwilę oderwać od codziennego treningu, życia czego moja rodzina jest świadoma i szanuje to.

R: Początek 2022 roku to mała chwila refleksji, aby podsumować sobie poprzedni rok. Jak zatem oceniłbyś ten rok pod względem zespołowym jak i indywidualnym?

P.K.: Jeśli chodzi o moje indywidualne umiejętności, czuję, że zrobiłem duży progres w swojej grze w każdym jej aspekcie, nabrałem doświadczenia z najwyższego poziomu ligowego w kraju, co procentuje w obecnych rozgrywkach. Ze strony zespołu odniosę się wyłącznie do Dzików Warszawa, bo właśnie tutaj odgrywam ważną rolę i jestem w stanie powiedzieć, że to był trudny okres dla całego klubu, ponieważ m.in. kontuzję nie pozwoliły nam w pełni pokazać swojego potencjału, który według mnie jest całkiem spory, ale to już za nami. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej!

R: Do tej pory Twoja ekipa przetrzepana kontuzjami oraz wieloma zmianami w rotacji wygrała w obecnej kampanii sześć zwycięstw. Czy Twoim zdaniem mogliście powalczyć bardziej o wyjazdowe zwycięstwa m.in. z GKS-em Tychy, rezerwami Śląska czy Miastem Szkła Krosno, które były zdecydowanie do wyciągnięcia?

P.K.: W żadnym z tych meczów nie odpuszczaliśmy i daliśmy z siebie wszystko mimo wielu przeciwności losu. Jest wiele powodów, dlaczego nie udało nam się odnieść zwycięstw we wspomnianych spotkaniach. Nie możemy szukać wymówek, bo gdy zaczęliśmy to robić, zaliczyliśmy strajk siedmiu porażek. Los daję nam kolejną szansę w rundzie rewanżowej. Zrobimy wszystko, aby tym razem to przeciwnik zastanawiał się co by było gdyby.

R: Na chwilę wróćmy do początków Twojej wędrówki po koszykarskich parkietach. W którym momencie zabiło Ci serce do koszykówki?

P.K.: Była to szósta klasa szkoły podstawowej, gdy pierwszy raz uczestniczyłem w zajęciach koszykówki u trenera Jacka Gembali.

R: Od sezonu 2015/16 do 2018/19 reprezentowałeś barwy GLKS-u Nadarzyn. Jak wspominasz swój okres grania pod wodzą trenera Jacka Gembali?

P.K.: Czas spędzony pod skrzydłami Trenera Jacka wspominam i będę wspominał zawsze z uśmiechem na ustach. Były to początki mojej przygody z koszykówką, jest to masa wspaniałych wspomnień i ludzi, którzy po drodze bardzo mnie wspierali i zawsze będę im za to wdzięczny, bo dzięki nim jestem właśnie w tym miejscu i spełniam marzenia.

R: We wspomnianym zespole byłeś jedną z ważniejszych postaci, która w drugoligowym sezonie zdobywała dwucyfrowe zdobycze punktowe m.in. 55 pkt z Dzikami Warszawa, 53 pkt z ŁKS-em Łódź czy 46 pkt z Żubrami Białystok. W czym tkwił sekret w zdobyciu takich wyników?

P.K.: Podstawą jest trener, który ma do Ciebie zaufanie i wierzy w Twoje umiejętności. Trener Gembal był surowy, czasami mieliśmy gorsze momenty, ale nigdy nie przestał we mnie wierzyć i dążył do tego, abym stał się najlepszą wersją siebie. Zawsze będę mu za to wdzięczny i gdy mam chwilę czasu z przyjemnością odwiedzę go na „krótką’’ pogawędkę.

R: Czy po takich rozegranych spotkaniach czułeś, że wzrok wszystkich klubów będzie skupiony na Twojej osobie?

P.K.: Nie, robiłem to co potrafię i chciałem, aby to moja drużyna osiągnęła jak najlepszy wynik. Nie reagowałem na bodźce z zewnątrz i starałem się zachować dystans i chłodną głowę.

R: W kolejnych dwóch sezonach (2019/20-2020/21) podpisałeś kontrakt z Legią Warszawa. Powiedz mi jakie towarzyszyły Ci emocje, gdy dowiedziałeś się o propozycji graniu w ekstraklasowym zespole?

P.K.: Był to trochę szok, euforia, ale i świadomość, że wkraczam w profesjonalizm, który niczym nie przypomina dawnego życia, w którym łączyłem koszykówkę z pracą zawodową. Musiałem podporządkować wszystko pod koszykówkę co po krótkim czasie spodobało mi się i przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy.

R: Jak wspominasz swoje pierwsze kroki postawione na parkietach Energa Basket Ligi w Zielonej Górze?

P.K.: Był to niezapomniany moment, który do dzisiaj motywuję mnie przed każdym spotkaniem. Zawsze lubię wrócić do chwili, w której spełniło się jedną z moich marzeń i mobilizuję mnie to do dalszej pracy.

R: Oprócz grania w najwyższej klasie rozgrywkowej zdołałeś również dobrze zaprezentować się w drugoligowych zespole legionistów. Na czym w Twojej ocenie polega różnicą między graniem w ekstraklasie a grą na drugoligowych boiskach?

P.K.: Ekstraklasa charakteryzuję się dużą fizycznością i brakiem czasu na podejmowaniu decyzji. Tempo, które się w niej utrzymuje jest bardzo wymagające, a każdy błąd szybko weryfikowany. Druga liga jest dużo mniej fizyczna i pozwala na dłuższą decyzyjność.

R: Po dobrze rozegranym sezonie u warszawskich legionistów postanowiłeś razem z trenerem Krzysztofem Szablowskim przenieść się na pierwszoligowe salony, podpisując umowę z Dzikami Warszawa. Co według Ciebie było kluczem do podpisania kontraktu z tym zespołem?

P.K.: Kluczem do kontraktu był trener Szablowski, z którym bardzo dobrze się dogaduję. Widzi we mnie potencjał i dba o to, żebym szedł w dobrym kierunku. Moje zaufanie do Coacha „Szabli” jest stuprocentowe. Doceniam, że zawsze tłumaczy mi moje nawet małe błędy, które wpływają na moją grę. Szanuję go za jego ambicję, miłość do koszykówki, które motywują nasz zespół do walki o najwyższe cele nawet w gorszych chwilach.

R: Na co Wasz szkoleniowiec kładzie nacisk w nadchodzącej rundzie rewanżowej oraz jak układa ci się współpraca z nim?

P.K.: Na walkę i nieodpuszczanie żadnej sytuacji. Wie, że gdy zagramy swoją koszykówkę, gdy dopiszę nam trochę szczęścia i zdrowia, możemy bić się z czołówką tabeli. Moja praca ze szkoleniowcem przebiega bardzo dobrze i wierzę, że może być tylko lepiej.

R: Który z meczów rozegrany w Twojej karierze był dla Ciebie szczególny?

P.K.: Myślę, że wspomniane spotkanie w Zielonej Górze miało na mnie największy wpływ. Pozwoliło mi na uwierzenie we własną siłę i umiejętności.

R: Czego możemy się spodziewać po koszykarzach Dzików Warszawa w najbliższej rundzie rewanżowej?

P.K.: Walki.. Zawsze do końca!!!

R: Co chciałbyś przekazać fanom warszawskich Dzików w Nowym Roku?

P.K.: Chciałbym życzyć nie tylko fanom Dzików, ale i całej rzeszy kibiców koszykarskich lig, żeby ten rok był udany, szczęśliwy a przede wszystkim zdrowy, aby móc uczestniczyć razem z nami w spotkaniach ligowych!! Widzimy się.

R: Bardzo dziękuję za rozmowę.

P.K.: Dziękuje również i pozdrawiam.

fot. Paweł Pietranik, źródło: Dziki Warszawa

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *